Pod zamkniętą mą powieką...
...
Na nic zda się próba uchwycenia chwili, tej, która na ramionach Twoich w cichości swej zasiadła. Spogląda na kontur Twego zamyślenia i czeka, by spotkać się ze złotym brązem, promieniami swymi ku niebiosom skierowanym.
Bo i chęci zawsze pełen zapas, możliwości pełen wachlarz, słodkich marzeń pełen kosz - tylko kropki czasu wciąż niepołączone, rozrzucone wokół jak bezpańskie łzy, które w jednych dłoniach spocząć pragną.
Opuszkami palców po czerwonych brzegach drogi, z których milion martwych słów, w czasoprzestrzeń wyrzuconych, w myślokształtach, po wariantach samotności, ku zamiarom serca zaufanym.
Więc dlaczego właśnie teraz... a nie wieki temu... Ktoś nieświadom swej radości pogrążony w ego mackach, nie dostrzega, że tuż obok dramat wielki, utopiony w lęku, atom - pod zamkniętą mą powieką.
Ale jesteś, małym cieniem i wielkiego ognia synem, który ku końcowi swemu biegnie. Gęsta mgła depcze już po piętach, grubym szalem owijając to, co już zmarznięte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz