niedziela, 13 września 2020

W niewoli objęć...

 

 


 

Przemożną siłą ku nawrotom czasu. Tu i teraz szarpane do krwi sznurami tęsknoty za tym, co minęło i lęku przed tym, co nadejdzie. Z rozmysłem o niemal przez świat zapomnianych, śladem istnienia już tylko na nagrobkach wyryte słowem imienia. Nie udźwignęli życia, nie podołali przeciwnościom. Przyczyna ich odejścia pozostaje w sferze domysłów. Pętla niepewności czasu coraz mocniej zaciskana na bladej szyi zamyślenia. Tu i teraz nabiera powietrza... pod pozorem życia, by już za chwilę oddać je z powrotem... Z wielką niewiadomą pośrodku drogi, pod ciemną kopułą nieba, w samotności pośród tłumu.

Za dużo przeszłości, za mało teraźniejszości, za dużo przyszłości... nie sposób na ugodę iść z nieuchronnym, nie sposób powstrzymać gonitwy obliczeń i strat, w szaleństwie świata, w chaosie i nadmiarze słów. Stąpając po świętej ziemi, mocno ukorzenionym z energią wieczności... Na krańcu szaleństwa i boskiej miłości istnienia... Tu i teraz w niewoli objęć pozostałych.

 

~ Jasmina

 

 

 

piątek, 17 lipca 2020

Ciało w objęciach dłoni ~ moja pasja...



fot. https://pl.depositphotos.com/

Jeśli robisz w swoim życiu to, co Cię pasjonuje, z czym w pełni korelujesz, co dodaje Ci skrzydeł, napełnia niesamowitą energią i chęcią do działania, to uznać możesz za dar, za spełnienie pielęgnowanych i realizowanych przez lata dążeń. Uznać to możesz za wyjątkowość, wobec której nikt, kto Cię odwiedza, nie musi się obawiać oceny drogi, którą podąża.
Przez długie lata, od wczesnej młodości, pragnieniem moim było, by  w przyszłości pracować dla dobra drugich, dla dobra ich zdrowia, samopoczucia i na powrót odzyskanego uśmiechu. Znając ból i cierpienie związane z chorobą, tą przewlekłą, jak i tą, która pojawia się na czas jakiś, by później zniknąć - wiem, co oznacza tęsknota za dobrym samopoczuciem, za możliwością cieszenia się życiem bez oglądania się na stosy trujących ciało tabletek przeciwbólowych...
Podążając śladami masażystów, ich wiedzy i nauczania, podążając po ścieżkach mądrości niezwykłej hinduskiej Ajurwedy, oraz będąc pod wrażeniem Tradycyjnej Medycyny Chińskiej - słuchając jednocześnie swojego ciała nawołującego do poszukiwania zdrowia - zostałam pilną uczennicą Polskiego Instytutu Refleksologii oraz Terapeutą Refleksologiem. Dziesiątki osób, które poznałam podczas swojej praktyki, a które to dzielnie znosiły zabiegi na swoich zmęczonych, wiele mówiących o stanie ich zdrowia - stopach; kiedy zaznawały głębokiego relaksu, często snu podczas refleksologii twarzy i głowy - zrozumiałam, że pasja może zawładnąć nie tylko umysłem, ale i sercem.
Obejmując stopy drugiego człowieka, zamykając je w swoich dłoniach - obejmuję niejako jego ciało, delikatne wnętrze, na co dzień skrywaną wrażliwość. Efekty naszej wspólnej pracy osiągane podczas wykonywania kilku zabiegów - niosą ze sobą zdumienie, radość i odzyskaną wiarę w siłę własnego ciała, możliwości samouzdrawiania. I nie ma dla mnie znaczenia, kto ile ma lat, jakie ma przekonania, kogo lubi, a kogo nie... najważniejsze jest dobro człowieka, pomoc w odnalezieniu utraconych sił i zdrowia.
I choć życie jest naprawdę kruche i nieprzewidywalne - zawsze podkreślać będę, że warto być sobą i podążać drogą, która sprawia, że czujemy sens naszego istnienia, sens misji, dla której przybyliśmy. Bo w życiu nie ma przypadków, zawsze coś wynika z czegoś.

~ Jasmina



niedziela, 19 kwietnia 2020

Tęsknota silniejsza od miłości...?




fot. jestpozytywnie.pl

W niezliczonej sieci wydarzeń uciekającego życia, pojawiających się nowych możliwości i z wolna wygasających powiązań - tęsknota zdaje się górować nad innymi, zdawałoby się, równie silnymi emocjami...
Tęsknimy za tym, co przeminęło i marzymy o tym, co być może nastąpi. Obdarzamy kogoś miłością, by z biegiem czasu - z  niewiadomych do końca przyczyn, z niezrozumiałych zachowań, z powodu trudnych i często błędnych decyzji - tę miłość zabić i porzucić... A po latach, siedząc na małym, wyschniętym poletku wspomnień - tęsknić za utraconym, w spóźnionym zrozumieniu, jak ważna ta miłość była w naszym samotnym istnieniu, jak bardzo pozwoliliśmy sobie na jej skrzywdzenie, na pozostawienie jej własnemu biegowi... zapominając, że bez ciągłej troski, okazywania uczuć, delikatności i ciepła - obumrze jak wyschnięta roślina...
Gdy szalejemy na punkcie drugiej Istoty, świat wydaje się być miejscem cudów, każdy poranek niczym zmartwychwstanie, by później zostać pokonanym przez własny brak pokory, cierpliwości, zrozumienia, pojęcia - jak niepowtarzalne dzieją się wokół nas sprawy. Ulegamy słabości charakteru, ulegamy podszeptom tak zwanych przyjaciół, przestajemy myśleć o boskiej więzi, którą zostaliśmy otuleni - i porzucamy ją, jak pozbawioną wszelkiej wartości "rzecz".
Tęsknota za niepowtarzalnym uśmiechem, za nie do podrobienia zapachem, za jedynym w swoim rodzaju, subtelnym dotykiem, za ciepłem głosu i czułymi ramionami. Tęsknota za spojrzeniem, które wie, rozumie... za pełną akceptacją bycia niedoskonałym. Tęsknota za wspólnymi przeżyciami, miejscami, w których bywaliśmy, za niezwykłością nocy pełnej gwiazd, za uczuciem piękna i lekkości w sercu, gdy żyliśmy w przeświadczeniu, że oto pokochała nas druga Istota, równie krucha i przerażona wizją ograniczonego czasu życia.
Gdzieś w zakamarkach duszy tli się maleńka iskierka dawnej miłości i nie ma takiej mocy na świecie całym, zdolna by ją ugasić. Idziemy przez życie pokonani przez niepomyślne wiatry własnych wyborów, ale pamiętamy. Marzenia o powrotach minionych chwil na nic się zdają. Wszystko to uświadamia, że miłość, którą zostaliśmy obdarowani - nie znalazła w naszym życiu zrozumienia i bezpiecznego miejsca. Wspomnienia gęsto ścielą się na drodze bycia Tu i Teraz, która szarpana przeszłością i iluzjami przyszłości - nie może w pełni zaistnieć. Nie potrafimy cieszyć się chwilą obecną, nie dostrzegamy już zapachu zimy, nie zachwycamy rześkością wiosennego poranka. Nie zamykamy już oczu, by nabrać świeżego, nocnego powietrza... Żyjemy w przeświadczeniu, że albo wszystko, albo nic.
Kładąc na szali miłość i tęsknotę pozwalamy, by wygrała ta druga, zaniedbując tym samym piękno, które zaistniało Tu i Teraz, co nieuchronnie prowadzi  do powielania błędów z przeszłości i pokonania tej, która się właśnie narodziła...

~ Jasmina




piątek, 20 marca 2020

Ręce... pomiędzy duchem i materią... ~ Hanne Marquardt



Rękoma możemy się komunikować, zwrócić się do kogoś serdecznie, wyrazić emocje. Rękoma możemy wziąć za siebie odpowiedzialność, możemy uzdrawiać, możemy jednak także zabierać, ranić i zabijać. Rękoma możemy wyrażać uznanie lub niezadowolenie. Możemy komuś podać rękę lub nie. Ręce stanowią instrumentarium człowieka, służące do przedstawiania się w świecie, do tworzenia, do brania czynnego udziału w życiu, do komunikacji z wszystkim i wszystkimi. 
Ręce pośredniczą pomiędzy duchem i materią. Rękoma budzimy do życia muzykę i malarstwo. W sztuce nadajemy rękoma kształt naszym uczuciom. Rękoma możemy błogosławić, polaryzować siebie i innych. Z koniuszków naszych palców możemy uczynić anteny, dzięki którym zaczerpniemy z kosmicznej energii pola kwantowego. Możemy składać ręce do modlitwy, prosić o coś lub zabraniać czegoś.
Zwracając nieświadomie swoje ręce do siebie lub kogoś innego, również uzdrawiamy: miłością. Każdy człowiek potrzebuje odrobiny czułości. Za pośrednictwem dłoni dochodzi do wymiany informacji i energii oraz rekodowania rozregulowanych systemów komórek. Myśli osoby, która dotyka kogoś innego swoimi dłońmi, odgrywają przy przekazywaniu informacji znaczącą rolę. Myśli są też bardzo ważne przy autoterapii, ponieważ są bezpośrednio przetwarzane w biomolekularne sposoby reakcji.


Naszymi rękoma możemy siebie lub innych pojmować, to znaczy objąć siebie albo innych w całości zróżnicowanych stosunków. Naszymi rękoma możemy na poziomie duchowo-czuciowym ustanowić połączenie pomiędzy nami a kosmosem i reintegrować się z naturalnymi procesami całego bytu.
W pracy z rękoma konieczne są odwaga i gotowość wejścia ze sobą lub z kimś innym w interkomunikację. Zauważymy wtedy delikatne połączenie pomiędzy naszym myśleniem i potencjałem zawartym w naszych dłoniach. Nie jest obojętne, jak i o czym myślimy, gdy uzdrawiamy siebie lub innych. Nasze myśli są informacjami energetycznymi, przekazywanymi niematerialnie i materialnie.
Wyjdźmy z izolacji, w której nie ma odpowiedzialności za siebie ani za innych. Musimy zrozumieć, że człowiek jest połączony z ogółem wszystkich istnień cybernetycznym systemem komunikacyjnym. 


fragmenty z książki Hanne Marquardt
"Wielka księga refleksologii" '99 
 
 

sobota, 8 lutego 2020

Czy obchodzi cię twoja prywatność?



Słowo "prywatność" jest w pewnym sensie pojęciem pustym, ponieważ nie da się go jednoznacznie zdefiniować - choć może należałoby raczej powiedzieć, że istnieje zbyt wiele możliwych jego definicji. Wszyscy mamy swoje własne wyobrażenia o tym, czym jest "prywatność". Termin ten dla każdego z nas coś oznacza. Nie ma osoby, dla której nie znaczyłby zupełnie nic.
To między innymi za sprawą tego braku jednoznacznej definicji obywatele pluralistycznych, zaawansowanych technologicznie demokracji mają poczucie, że muszą jakoś uzasadnić swoje pragnienie zachowania prywatności i ująć je w formie prawa. W rzeczywistości jednak wcale nie muszą tego robić - to władza musi uzasadnić pogwałcenie prywatności obywatela.
Prywatności nie da się po prostu zignorować. Ponieważ wolności obywatelskie są współzależne, zrzeczenie się prywatności oznacza rezygnację z prywatności wszystkich twoich współobywateli. Możesz wyrzec się prywatności z wygody lub ulegając obiegowej opinii, że prywatność potrzebna jest tylko tym, którzy mają coś do ukrycia. Ale stwierdzając, że prywatność nie jest ci potrzebna, ponieważ nie masz nic do ukrycia, zakładasz jednocześnie, że inni ludzie również nie mają, a przynajmniej nie powinni mieć niczego do ukrycia - wliczając w to ich status imigracyjny, historię finansową czy informację o stanie zdrowia i przebytych chorobach. Zakładasz, że nikt, łącznie z tobą, nie będzie miał nic przeciwko ujawnieniu informacji na temat swoich przekonań religijnych, sympatii politycznych czy aktywności seksualnej i że każdy powinien podchodzić do tego równie beztrosko, jak do ujawnienia preferencji muzycznych czy literackich.
Oświadczyć, że nie obchodzi cię prywatność, bo nie masz nic do ukrycia, to mniej więcej to samo, co oświadczyć, że nie obchodzi cię wolność słowa, ponieważ nie masz nic do powiedzenia. Albo że nie dbasz o wolność prasy, bo nie czytasz gazet. Albo że wolność wyznania nie ma dla ciebie znaczenia, bo nie wierzysz w Boga. Albo że nie interesuje cię wolność pokojowych zgromadzeń, bo jesteś gnuśnym aspołecznym agorafobem. Nawet jeśli dana wolność nie ma dla ciebie znaczenia dziś, może okazać się ważna jutro, jeżeli nie dla ciebie, to dla twojego sąsiada - albo dla tłumów ludzi, które wyległy na ulice na drugim końcu świata w nadziei na to, że uda im się wywalczyć choćby cząstkę tych wolności, jakie mój kraj właśnie zawzięcie likwidował. 

fragment z książki "Pamięć nieulotna"
~ Edward Snowden 
 
 
 

niedziela, 12 stycznia 2020

Mowa stóp ~ miłość i kreatywność...



Miłość jest aktem ofiarowania i przyjmowania (ogień i woda), który nie ma związku z mądrością, działaniem, emocją czy potrzebą. Jest ona światłem, zawierającym kolory od brązu ziemi po błękit nieba. Doświadcza się jej we wszystkich elementach. Choć jest obecna w każdym człowieku, różne są jej przejawy. Nie zależy od absolutnej harmonii, ale raczej od stanu zmierzającego ku równowadze. 
Tęsknimy za miłością, a jednocześnie boimy się jej - jak płomienia ognia lub fal wody. Jesteśmy smutni, gdy zdajemy sobie sprawę, że mało kto wznosi się na miłosne wyżyny i osiąga choć kilka chwil szczęścia; zazwyczaj jedynie przyglądamy się temu uczuciu przez szklaną ścianę. Widzimy, ale nie możemy dotknąć. Pełnia życia, to miłość z całą jej gwałtowną radością, smutkiem, bólem, działaniem, duchowością, seksualnością.
Miłości nie można zmierzyć ani osądzić, nie jest logiczna ani racjonalna. Kochamy nawet wtedy, gdy cierpimy. (…) Miłość nie ma początku ani końca. (…) W analizie stopy obszar miłości jest najważniejszy. Tu zaczynają się wszelkie problemy człowieka. Linie separacji oznaczają dramaty, lecz również i szanse rozkwitu. W życiu nie ma próżni; koniec starego oznacza początek nowego.
rys.74 "Mowa stóp"

Rozstanie odmładza lub pcha ku śmierci (np. chorzy na raka). Większość poważnych chorób, np. rak, rozpoczyna się bez wyraźnych objawów. Prawdziwa przyczyna jest powiązana z miłością - do kogoś lub czegoś, miejsca, twórczości, kota, czegokolwiek. Człowiek ginie w oczach, poddaje się, jak migoczący przed zgaśnięciem płomień. Istnieją ludzie, którzy sprawiają wrażenie umarłych, choć fizycznie nic im nie dolega. Rozstali się z czymś - w środku coś w nich umarło. Kiedyś przepełniała ich miłość - teraz, gdy minęła, odczuwają pustkę, której nie umieją lub nie chcą wypełnić.
Rozstanie jest jak otwarta, piekąca rana. Jeśli nie znajdziemy rozwiązania i nie odbudujemy miłości, rana w końcu się zagoi i powstanie blizna. Indykator rozstania i blizny wokół serca pojawiają się wtedy, gdy ból zostaje stłumiony.


fragmenty z książki 
"Mowa stóp" ~ Avi Grinberg