sobota, 5 grudnia 2015

Przez dziurkę od klucza...

...

Jakże często zdarza się nam pukać do nie swoich drzwi... Zaglądamy przez dziurkę od klucza, próbujemy wsunąć wiadomość w ciasną szczelinę, badamy je wzrokiem na wszelkie możliwe sposoby, by od pukania przejść do walenia pięścią - w nadziei, że w końcu ktoś usłyszy i otworzy je nam na oścież. Gdy tak się nie dzieje, popadamy w rozpacz, w głowie kotłują się tysiące pytań, dopadają nas bezsenne noce.

I ta jedna najważniejsza wiadomość przychodząca często mocno spóźniona... że się straciło czas na złudne wyczekiwanie, że tak wiele starań poszło na marne, że choćbyśmy stali pod tymi drzwiami, klęczeli, leżeli życie całe - a nie byłyby to drzwi przygotowane dla nas, zatracilibyśmy siebie do końca. Że skoro nikt nam nie otwiera, mimo próśb i nadziei, to widocznie znajduje się za nimi coś, co mogłoby nas przerazić, sparaliżować, pogmatwać drogę, po której dotąd kroczyliśmy.

I choćby przez łzy, przez rozpacz bez natychmiastowej odpowiedzi - rozejrzeć się pozostaje, zastanowić i wyciągnąć słuszne wnioski. Bo jeśli drzwi, które tak usilnie staraliśmy się dla siebie uchylić, pozostają zamknięte, to pozostają takie dla naszego dobra. A niedaleko nas czekają te, w których włożony jest klucz... trzeba je tylko dostrzec wzrokiem, który widzi ponad przeszkodami, i sercem, które nigdy się nie poddaje.

~ Jasmina