piątek, 21 czerwca 2013

Dwa oblicza miłości...

...

fot. findwall.ru

"Kiedy jesteś zakochany, wszystko zaczynasz widzieć w nowym świetle; stajesz się hojny, przebaczający i miły w sytuacjach, w których wcześniej bywałeś twardy i podły. W sposób nieunikniony ludzie zaczynają podobnie reagować i wkrótce przekonasz się, iż żyjesz w świecie ogarniętym miłością, którą Ty sam stworzyłeś. 
Albo przypomnij sobie okresy, kiedy byłeś w złym humorze i jak wszystko Cię denerwowało, stawałeś się podejrzliwy, podły i wręcz paranoidalny. Widziałeś, jak inni ludzie reagowali na Twoje zachowanie w podobnie negatywny sposób, i nagle zdałeś sobie sprawę, że żyjesz we wrogim świecie stworzonym przez Twoje myśli i Twoje uczucia." ~ Anthony de Mello


Kiedy jesteś szczęśliwy - obecność słońca odbierasz jako błogosławieństwo, źródło ciepła i naturalnego światła. Spoglądając nocą na księżyc, uśmiechasz się, snujesz plany i wierzysz w swoje marzenia. W twarzy każdego człowieka, którego mijasz na swej drodze, dostrzegasz iskierkę radości, blask w oczach i uśmiech na ustach. Smak każdej potrawy sprawia Ci przyjemność, a każdy zapach maluje obrazy w wyobraźni. Każdego poranka budzisz się z wdzięcznością, a każdego wieczoru przytulasz twarz do poduszki z poczuciem spełnienia.

Kiedy jesteś nieszczęśliwy - promienie słońca drażnią Twoją skórę, narzekasz, że za gorąco i że razi w oczy. Patrząc na księżyc w bezsenną noc, myślisz tylko o tym, by znaleźć się po drugiej jego stronie. W twarzy każdego człowieka, którego mijasz na swej drodze, dostrzegasz rozgoryczenie i smutek, opuszczony ku ziemi wzrok i brak nadziei na zmiany. Nic Ci nie smakuje, a apetyt znika jak śnieg u progu wiosny. Każdego poranka budzisz się ociężały i zniechęcony do życia, a każdego wieczoru opadasz bezwładnie na poduszkę z nadzieją, że to już ostatni raz.



"Miłość nie pyta o nic, bo kiedy zaczynamy się nad nią zastanawiać, ogarnia nas przerażenie, niewypowiedziany lęk, którego nie sposób nazwać słowami. Może jest to obawa bycia wzgardzonym, odrzuconym, obawa, że czar pryśnie? Może wydaje się to śmieszne, ale właśnie tak się dzieje. Dlatego nie należy stawiać pytań, lecz działać." ~ Paulo Coelho

Człowiek przez całe swoje życie marzy o tym, by kochać i być kochanym. Czasami bardzo się boi... zaufać, zbliżyć, otworzyć przed innymi. Ten, kto choć raz w życiu oddał się miłości w pełni, wie, co oznacza niepokój o jej ulotność. Miłość ma wiele obliczy, ale tylko jedno prawdziwe - bezinteresowne. Bo kiedy 'kocha' się za 'coś' - to się ją obraża, depcze, poniża... Kochając pełnią jej znaczenia, kochamy cały czas, bez względu na przeciwności, zaś mijający czas i zmiany ze sobą niosący - nie naruszają fundamentów jej lojalności.

"W chwili, gdy poczujesz w sercu miłość i doświadczysz jej głębi, odkryjesz, że dla Ciebie świat nie jest już taki sam, jaki był do tej pory." ~ Jiddu Krishnamurti 

Kochając siebie, kochasz innych... Tęsknisz nawet będąc u boku bliskiej Ci osoby... Myślisz o niej zawsze i wszędzie, wspominasz, zastanawiasz się, snujesz wspólne marzenia... Cieszysz się każdym uśmiechem życia, Twój dotyk jest jak dotyk Anioła, głos jak kojący balsam, tulisz w ramionach spełnione szczęście. Wszystko jest możliwe... I nawet gdybyś stracił wszystko, na co ciężko pracowałeś przez połowę swojego życia, a pozostanie Ci jedynie miłość, którą nosisz w sercu - uznasz, że jesteś człowiekiem bogatym. Bo nie ma większej wartości na tym świecie, jak piękno uczucia, dzięki któremu istniejesz Ty i wszystko, co wokół Ciebie...


"Jedynie miłość nadaje sens życiu.
Dlatego im bardziej zdolni będziemy do miłości i dawania siebie innym,
tym bardziej sensowne będzie nasze życie."
~ Herman Hesse
~ Jasmina


niedziela, 16 czerwca 2013

Planeta żywych istot czy...?

...
Tyłem do ziemi, tyłem do nieba,
tyłem do wschodu słońca, tyłem do zachodu słońca,
tyłem do wszystkich stron świata,
tyłem do wszystkiego co żywe; przodem do wszystkiego co martwe
- oto czym jest tak zwane życie ludzi-Ja,
ludzi-Egoistów.

Ciągnącym się przez wieki i tysiąclecia, to wolniej, to prędzej, to na łeb na szyję - jak w tych współczesnych czasach - arcytłumnym, chaotycznym i hałaśliwym konduktem pogrzebowym. 
~ Edward Stachura



Siedziała Miłość na ławce. Słońce ogrzewało jej wyciszoną twarz, a wiatr lekko owiewał kontury ciepłych myśli. Przymknęła oczy, by w skupieniu odnaleźć wyjaśnienie słów, które zaczęły ją dobiegać... i przerażać...

Po drodze wysypanej drobnym żwirem sunął inwalidzki wózek... na nim siedziała starsza pani, tuż za nią podążał człowiek w średnim wieku. Miłość spojrzała w smutne oczy staruszki, ta zaś nie poruszając ustami powiedziała: - "Ty wiesz, bo jesteś Miłością... Ty znasz mnie od poczęcia, wiesz, że byłam i jestem częścią życia na tej planecie. Cieszyłam się każdym dniem, a każdej nocy marzyłam, kochałam bliskich, przyjaciół, kochałam wszystko co żyje i pragnie miłości... - dziś jak niepotrzebny i zepsuty sprzęt gospodarstwa domowego, żyję na marginesie społeczeństwa, bo ci, których kochałam uznali, że już czas, bym odeszła. Nie posiadam gwarancji, więc nie można mnie naprawić. Moimi opiekunami są obcy mi ludzie, a ja... czekam... na śmierć jedynie, bo przecież nie na nowe życie..."


Tuż obok stóp Miłości przebiegł średniej wielkości pies, u jego szyi wisiał ciężki łańcuch, a jego sierść wskazywała na długą i trudną wędrówkę. Miłość wyciągnęła ku niemu dłoń, lecz on zlękniony nie przyjął jej dotyku. Spojrzał na Miłość i zapytał przerażonym wzrokiem: - "Co ja im zrobiłem? Dlaczego mnie tak potraktowano? Urodziłem się, by kochać i być kochanym, byłem przytulany i głaskany. Potem urosłem i przestałem się im podobać. Pewnego dnia wrzucili mnie ze złością do jakiegoś pojazdu, wywieźli do obcego miejsca. Pamiętam ten ciężki kopniak zadany mi przez człowieka, któremu ufałem... Otworzył drzwi od pojazdu i z całej siły wypchnął mnie na ruchliwą ulicę... Nie wiem, gdzie jestem... Umieram z głodu, i z bólu..."


W kierunku Miłości zbliżał się czteroletni chłopiec, trzymał za rękę młodą kobietę. Chłopiec przystanął, przekrzywił swoją główkę i spojrzał w oczy Miłości. - "Wiesz... wydawałoby się, że każde nowe życie jest owocem wspólnej miłości dwojga ludzi. Cieszyłem się, że przyjdę na ten świat, że wygrałem wyścig o życie - a było nas naprawdę wielu, całe miliony. Urodziłem się, było mi zimno, krzyczałem, nikt mnie jednak nie przytulił, nie ogrzał swoim ciałem. Było ciemno, mokro, pomyślałem, że moje życie właśnie się kończy. Byłem tylko 'produktem ubocznym' czyjegoś chwilowego kaprysu, zbędnym balastem, który wylądował w śmietniku. Dlaczego? Co ja takiego zrobiłem?"


Na oddalonej o kilka metrów ławce, z opuszczoną ku ziemi głową siedział mężczyzna. Miłość spojrzała w jego kierunku, a on wyczuwając jej obecność odwrócił głowę w jej stronę. - "Nie wiem już, co mam robić. Starałem się, naprawdę się starałem. Wystarczyło stracić pracę, by osoba, którą kochałem całym sercem, odeszła do innego. Zrozumiałem, że byłem dla niej tylko 'bankomatem' a nie życiowym partnerem. Miałem wypadek, straciłem rękę... czy to oznacza, że jestem zepsutą zabawką, którą trzeba wymienić na nową? Czy ciało to wszystko, co się liczy? A uczucia, miłość, prawda, lojalność, oddanie? Czy to już nie ma żadnego znaczenia? Czasem zastanawiam się, czy jesteśmy planetą żywych istot czy tylko wysypiskiem ludzkiego egoizmu..."


Miłość zakryła oczy dłońmi i zapłakała, jej łzy niczym słony strumyk spływały po policzkach. Serce jej przepełniło się ogromnym smutkiem. Wiedziała, że to, co właśnie usłyszała, to tylko mały ułamek tragedii, która dotyka już cały świat. Bo życie bez miłości jest martwym życiem. 

Kiedy tak siedziała skulona, poczuła na swym ramieniu czyjąś dłoń. Uniosła głowę, by zobaczyć, do kogo należy. Starsza pani wraz ze swoim opiekunem zbliżyła się do niej, uśmiechnęła się i powiedziała: - "Nie smuć się proszę, bo choć wielu Cię nie chce znać, nie rozumie, nie przyjmuje - to większość nie wyobraża sobie bez Ciebie życia, myśli o Tobie każdego dnia. Ja zawsze nosiłam Cię w swoim sercu i będę nosić do ostatniej chwili. I jesteś w sercu tego oto człowieka, który choć nie jest członkiem mojej rodziny, to jest mi bliższy niż ktokolwiek na świecie. Z miłości do ludzi, do życia - opiekuje się mną, jak i innymi osamotnionymi starszymi osobami. Jesteś sensem naszego istnienia, bo jesteś Miłością."

Po chwili podbiegł do Miłości czteroletni chłopiec, a tuż za nim podążał pies. - "Popatrz! On wygląda jak ja, kiedy mnie wyrzucono. Przerażony, samotny, niechciany. Ale moje serce jest pełne Ciebie, i chcę kochać tego zagubionego psiaka."

Młoda kobieta, która przyszła wraz z chłopcem usiadła obok Miłości i złapała ją za rękę. - "Nie mam już żalu do natury, że pozbawiła mnie możliwości posiadania własnego dziecka, z czasem człowiek się z tym godzi, a życie wypełnia zadaniami do wypełnienia. Dziś cieszę się, że cztery lata temu ktoś, kto nosi Cię w swoim sercu uratował życie małego dziecka, a ja stałam się jego mamą. Idąc tutaj miałam nadzieję, że stanie się coś niespodziewanego... i spotkałam mojego przyjaciela sprzed wielu wielu lat... znasz go, prawda?" Miłość spojrzała na mężczyznę, który opuścił sąsiednią ławkę. Zbliżył się do zgromadzonych i powiedział: - "Dzięki Tobie są na świecie ludzie, których serca, choć zaznają bólu i cierpienia, nigdy się nie poddają i dzielnie kroczą do przodu. Coś tracimy, uczymy się, wyciągamy wnioski - ale to tylko dzięki Tobie trwamy, bo Ty jesteś fundamentem naszego istnienia."


~ Jasmina



niedziela, 2 czerwca 2013

Jednemu wspólnemu...

...
Na tyle, na ile możesz, trwaj w spokoju, najmilszy człowieku. Ponad tym bądź uważny, poważny, cichy, przytomny światu, w którym trwasz i którym jesteś. Poznawaj się poprzez siebie i poprzez drugich; poznawaj się w smutkach i przyjemnościach, bez pośpiechu, bez zniecierpliwienia, bez popłochu i bez jakiejkolwiek obietnicy na jakąkolwiek nagrodę. W każdych okolicznościach, nawet najstraszliwszych (a takie cię czekają) - nie czyń bliźniemu swemu tego, co tobie niemiłe. Miłuj bliźniego swego jak siebie samego. Uważaj na niego, strzeż go jak źrenicy oka swego. Bo na niego uważając, siebie strzeżesz. Jakież to proste. Jakież oczywiste. Jakże to przecież niewiele...

... nigdy nie poprzestawaj na samych słowach, na żadnych słowach, choć niektóre z nich wydają ci się z samego raju rodem, tak jasne, jak blask dnia, co go widzi rodzące się stworzenie. Wpuściwszy te słowa do tych cudownych, żywych muszli, co są nimi słyszące uszy, chodź z tymi słowami i niechaj ci to pluszczą jak deszcz, to dźwięczą jak woda górskich potoków, to huczą jak przybój morza, to dudnią jak gromy. Nie myśl o tych słowach, nie staraj się ich zapamiętać, nie wierz im, nie pokładaj w nich nadziei, nie fabrykuj podług nich wzoru, modelu, ideału do ślepego naśladowania, nie fabrykuj podług nich przykazań do głuchego przestrzegania i łamania, nie urządzaj dookoła nich zbiorowych dyskusji, nie zasiadaj nad nimi przy okrągłych, kwadratowych czy prostokątnych stołach.

Wyjdź z tymi słowami, jak gdyby bez nich, samotnie na pole, do lasu, nad rzekę, tam gdzie jest ich źródło, tam skąd się wywodzą, tam czym są i czym jest ciało twoje. Aż ciałem, samym nagim ciałem, olśniewająco radośnie je odkryjesz; siebie odkryjesz. Wtedy zaczniesz widzieć, czyli zaczniesz być, bo dla człowieka być znaczy wiedzieć; a końca twojej wiedzy, twojemu byciu, twojemu szczęściu - nie będzie.

fragment "Oto" ~ Edward Stachura




Życie
kwiat ładu w pełnym rozkwicie
mieniąca się nieustanną nowością, nigdy nie więdnąca róża świata
w wieńcu królestwa niebieskiego
najdrobniejsza, najnieznaczniejsza polna stokrotka
oczywistość
rzeczywistość
zjawa realne
cała jaskrawość
cudne manowce
widok nad widoki
kropka nad ypsylonem
biała lokomotywa na czarnym węglu
acternum mobile
człowiek
człowiek cały
człowiek każdy
dziecko same siebie rysujące
nie do pokalania dziewiczość
nie do pokonania bezbronność
bezwysiłkowość, naturalność, spontaniczność
wolność, zdrowie, piękno, szczęście
księżyc księżyców a słońce słońc
żywy ogień
niewidzialne w postaci widzialnej
Wszystko

fragment "Oto" - Edward Stachura