środa, 19 sierpnia 2015

Swoboda korzystania z piór...

...  

"Słowa mają zapach, zapach zawodu, gatunku, kierunku, ugrupowania, określonego utworu człowieka, pokolenia, młodości i starości, dnia i godziny. W każdym słowie wyczuwalny jest zapach kontekstów, w których przeżywało ono swoje pełne napięcia społeczne istnienie; we wszystkich słowach i formach mieszkają intencje..." 
~ Bachtin Michail 


Słowa - to taki zlepek kilku liter. Mają ogromną moc. Czasem wystarczy jedno, by wyrazić złość, miłość, nienawiść, pragnienie, słabość, tęsknotę, życie lub śmierć. Bywa i tak, że gdyby nawet wypowiedzieć ich całe dziesiątki, setki, tysiące, ułożyć z nich ważny przekaz dla bliskich, przyjaciół, do świata - to zdawać by się mogło, że one nie dotarły, nie zostały wysłuchane, przyjęte, zrozumiane. Istnieje też taka magia, która wpleciona pomiędzy nimi ma ogromną moc mówienia o tym, co najbardziej boli, cieszy, porusza. Skryta za zasłoną milczenia, skłania do otworzenia serca, do wyostrzenia umysłu, umiejętności rozumienia, składania w całość tego, co nieme.

Stanisław Jerzy Lec rzekł niegdyś: "Korzystając z doświadczenia ornitologów, żeby pisarze mogli rozwinąć skrzydła, muszą mieć swobodę korzystania z piór." Kiedy podcina się komuś skrzydła, to trzeba się liczyć z tego konsekwencjami. Nie każdy jest silny na tym świecie, nie każdy wyzbył się wrażliwości na życie, na to, co wokół. Gdyby obciąć ptakom skrzydła, umarłyby. Podobnie rzecz ma się ze swobodą korzystania z piór przez pisarzy.

Wiele czynników wpływa na umocnienie przekonania, iż czas niejako dobiegł kresu. Życie rzuca na głęboką wodę, czasem wyceluje z procy ostrym kamieniem - w postaci czynu, przekazu, krzywdy, porzucenia, bezsilności wynikającej z pogarszającego się stanu zdrowia. Czasem trzeba po prostu odejść. Dać sobie chwilę na przyjrzenie się drodze, po której coraz ciężej się stąpa. Odnaleźć defekty, odrzucić kłody, nauczyć się przesiewać informacje i pojąć, że nie warto wciąż patrzeć za siebie i słuchać nieustannej negatywnej krytyki. 

Dziś jesteśmy, a za chwilę może nas już nie być. Zatem nim wyciągniesz dłoń, by skrzywdzić -  postaw przed sobą lustro swoich działań i zapamiętaj, że co czynisz drugiemu, do Ciebie wróci.

Życzę Wam kochani spełnienia wszystkiego, co do czego powzięliście zamiar, by to osiągnąć. Bo jak mawia Vadim Zeland, marzenia się nie spełniają. Bo marzyć można całe życie i nie dotrzeć do żadnego celu. Lecz zamiarem i nieustanną pracą ukierunkowaną na cel, jesteście w stanie uczynić wszystko, ponieważ nie ma rzeczy niemożliwych na tym świecie pełnym energii. Miłości, miłości i jeszcze raz miłości. Bez niej nie istniejemy.





~ A. Jasmina


niedziela, 16 sierpnia 2015

Intuicja...

...

Intuicja działa na zasadzie paradoksu. Ponieważ istnieje ona poza linearnym czasem, nie można jej oczekiwać, choć możemy być na nią otwarci. Możemy się jej spodziewać, ale nie możemy przewidzieć, że na przykład za godzinę będziemy mieć przebłysk intuicji. Pojawia się ona zupełnie niespodziewanie i spontanicznie. Zawsze jest niespodzianką. Intuicja przychodzi z wewnątrz. Choć może się nam wydawać, że jest ona przebłyskiem pochodzącym spoza nas, cały czas w nas istnieje. ~ C. Sisson
Intuicja jest dla człowieka tak samo naturalna, jak instynkt dla zwierząt. Różnica polega na tym, że zwierzę nie ma wyboru – musi podążać za instynktem. Z człowiekiem jest inaczej: może decydować, czy podążyć za swoim rozumem, czy za intuicją, a może za ich kombinacją. Zdolności intuicyjne posiada każdy, jednak wsku­tek przesadnego korzystania tylko z rozumu, intuicja jest tłumiona i prawie w zaniku. Należy zatem przypomnieć i rozwinąć własne zdolności intuicyjne oraz duchową dojrzałość, aby ponownie móc odbierać intuicję świadomie. ~ Kurt Teperwein
Termin ‘intuicja’ pochodzi od łacińskiego słowa ‘intuitio’, co oznacza podszept, przeczucie. Matką jej jest podświadomość, stąd niemożność kontrolowania intuicji. Możemy jedynie pójść za jej głosem, posłuchać rozwiązań, jakie nam podsuwa albo przeciwnie – zanegować ją, odrzucić, zagłuszyć w sobie, robiąc miejsce dla poukładanej logiki. ~ Anna Jędrych
fot. magazyntuiteraz.pl
Bez względu na ilość i różnorodność definicji związanych z intuicją, każdy człowiek świadomy swojego istnienia przeżył już chwile, w których toczył wewnętrzną walkę pomiędzy tym, co myślał, a tym, co czuł. Każdy z nich mógłby przytoczyć kilka takich sytuacji, kiedy stał w obliczu wykonania ważnego zadania - umysł podpowiadał, że wszystko będzie dobrze, że ludzie współodpowiedzialni za projekt są godni zaufania; a mimo takich zapewnień wewnętrznie czuli ogromny niepokój, wręcz skręcanie, ogromną czarną chmurę myśli ostrzegających przed nadmiernym entuzjazmem. Uspokajali samych siebie, że to tylko nerwy, że przecież im zależy, by wszystko poszło zgodnie z planem, a w konsekwencji... no właśnie.
Zdarzyło Ci się kiedyś iść środkiem miasta i w jednej chwili poczuć niepokój i podszept w głowie, byś zmienił kierunek drogi? Czy próbowałeś sobie tłumaczyć, że przecież jest biały dzień, wokół mnóstwo ludzi, cóż takiego mogłoby się wydarzyć? Pomyślałeś sobie... 'bez przesady, zawsze tamtędy chodzę!' i mimo niepewności, która się pojawiła wewnątrz Ciebie, nie posłuchałeś? Wydawało Ci się, że jesteś mądrzejszy, i idąc starą utartą, znajomą drogą - właśnie tego dnia zostałeś napadnięty i okradziony. W biały dzień, w obecności mnóstwa ludzi.
Szykowałeś się kiedyś do dalekiej drogi? Czy zdarzyło Ci się mimo zaplanowanych zadań czuć niechęć do podróży? Aż mdliło Cię na myśl, że ona nie ma sensu, że tylko stracisz czas i pieniądze. Mimo to wyruszyłeś, by się przekonać, że Twoje przeczucie było prawdziwe. Wracałeś do domu z gorzkim poczuciem przegranej, o której wiedziałeś już na starcie. Tym razem to był Twój wybór.
Przykładów można by mnożyć bez liku. Każdy z nas mógłby dorzucić coś od siebie. O tym, jak coś przeczuwał, nie posłuchał, przegrał. A może o tym, jak przeczuwał, zaufał temu, co poczuł i dziś cieszy się, że ominął niepotrzebne problemy. Czasem wiemy, że drzwi, do których usilnie pukamy z nadzieją na ich otwarcie, pozostaną zamknięte na zawsze. Ale my w swej upartości robimy wszystko, by udowodnić światu, że może być inaczej. A świat przygląda się naszej walce, próbuje szturchać w ramię, wybudzić ze snu, pokazać, jaka jest prawda. Czy się obudzimy? Czy zrozumiemy, że tracimy czas? Czy zaczniemy ufać temu, co tak mocno strzeże naszego wnętrza? Czy pojmiemy, jak istotna w działaniu jest pełna harmonia pomiędzy umysłem a duszą? 
Intuicja - dla jednych przebłysk myślowy, dla drugich podszept rozwiązania problemu, dla jeszcze innych czerwone światełko, które zapala się w drodze do niebezpieczeństwa. Życie często pokazuje, że warto jej zaufać, by później nie siedzieć w kącie rozpaczy, wytykając sobie i zadając pytanie: 'jak mogłem być taki głupi...'
~ A. Jasmina
 

piątek, 7 sierpnia 2015

Dystymia...


fot. vangoghgallery.com
Dystymia - z gr. dosłownie oznacza zły nastrój. Termin odnosi się do szczególnego rodzaju depresji, w której przewlekłe obniżenie nastroju łączy się z lękiem. Jej przebieg jest nieco łagodniejszy niż depresji endogennej, rzadziej występują tendencje samobójcze, stąd często pozostaje nierozpoznana i nieleczona.
Objawy dystymiczne wykazuje ok. 2-5 proc. populacji. Do tych objawów należą: ciągłe uczucie zmęczenia, zaburzenia snu, zaburzenia łaknienia, trudności w skupieniu uwagi i podejmowaniu decyzji, niska samoocena i poczucie beznadziejności. Dystymię diagnozuje się, jeśli przynajmniej dwa z tych objawów utrzymują się przynajmniej przez dwa lata, a jeśli nawet ustępuje, to nie na dłużej niż dwa miesiące.
(...) Ponadto w zaburzeniu tym pojawia się częściowa anhedonia (czyli niezdolność do przeżywania przyjemności), brak motywacji, ograniczenie zainteresowań i kontaktów towarzyskich, stałe poczucie bezsensu i marnowania czasu, mniejsza dbałość o wygląd i higienę.
Charakterystyczne dla chorych jest też zamartwianie się oraz lęk, uogólniony niepokój, który występuje u połowy cierpiących na dystymię. Dystymikom wszystko wydaje się trudniejsze, płytkie. Nic ich nie cieszy albo ledwo co cieszy. do najciekawszych nawet zajęć podchodzą zwykle bez entuzjazmu. Nie potrafią też wypoczywać. Objawy dystymii nasilają się w godzinach popołudniowych.
Ryzyko wystąpienia dystymii jest większe u kobiet oraz najbliższych krewnych osób cierpiących na depresję endogenną. Choroba ujawnia się w młodości - najczęściej w wieku dojrzewania. Nieleczona dystymia może trwać nawet całe życie. Zazwyczaj chory tak przyzwyczaja się do ciągle obniżonego nastroju, że wydaje mu się on normalnym elementem jego osobowości. W leczeniu dystymii stosuje się leki przeciwdepresyjne i/lub psychoterapię.

 Źródło informacji:
Magazyn psychologiczny "Charaktery"
Nr 11, listopad 2011, str. 15