piątek, 19 lipca 2013

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi...

...
fot. Naveed Baig


"Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi - za waszą czułość w nieczułości świata, za niepewność - wśród jego pewności, za to, że odczuwacie innych tak, jak siebie samych, zarażając się każdym bólem, za lęk przed światem, jego ślepą pewnością, która nie ma dna, za potrzebę oczyszczania rąk z niewidzialnego nawet brudu ziemi, bądźcie pozdrowieni.
Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi - za wasz lęk przed absurdem istnienia i delikatność mówienia innym tego, co w nich widzicie, za niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność obcowania z niezwykłością, za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego, za nieprzystosowanie do tego, co jest, a przystosowanie do tego, co być powinno, za to, co nieskończone - nieznane - niewypowiedziane, ukryte w was. 
Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi - za waszą twórczość i ekstazę, za wasze zachłanne przyjaźnie, miłość i lęk, że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami. 
Bądźcie pozdrowieni za wasze uzdolnienia - nigdy nie wykorzystane - (niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli poznać wielkości tych, co przyjdą po was), za to, że chcą was zmieniać, zamiast naśladować, że jesteście leczeni, zamiast leczyć świat, za waszą boską moc zniszczoną przez zwierzęcą siłę, za niezwykłość i samotność waszych dróg, bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi."

~ Kazimierz Dąbrowski 



czwartek, 18 lipca 2013

Pośpiech i życie zdawkowe...

...


fot. vilo.krakow.pl
"Ja zaś chciałem zauważyć pośpiech. Ten pośpiech pomiędzy ludźmi: cześć, jak się masz?, wszyscy w domu zdrowi?, no, to cześć, muszę lecieć. I już pędzi nasz człowiek, a gdyby przystanął i chwilę pomyślał, toby się okazało, że wcale nie musi pędzić, a pędzi, często sam nie bardzo wie gdzie, wymyślił sobie ten pośpiech, wydaje mu się, że w epoce lotów samolotami ponaddźwiękowymi on już nie może normalnie chodzić, tylko szybko musi chodzić albo biec, dał się złapać na ten lep iluzji, na tę nowoczesną muchołapkę "cap-cap", że na widok przemykających ulicami miast samochodów, a ulicami nieba samolotów - należy prędzej oddychać, żeby być człowiekiem współczesnym.

Nawet nie słucha odpowiedzi na przelotnie rzucone znajomemu pytanie: "Jak leci?" We Francji na pytanie: "Ça va?", odpowiadałem nieraz: "Ça va pas!" Ale to nawet nie dochodziło do tego, który pytał: "Jak leci?" Na co ja odpowiadałem nieraz, zgodnie z prawdą: "Marnie leci" albo "Słabo leci". Ale to nie dochodziło, mówię, do uszu pytającego. Dochodziła pozytywna odpowiedź: "Dobrze leci". Której ja nie wypowiadałem przecież, bo negatywnie nieraz odpowiadałem: "Marnie leci", "Jak krew z nosa leci".

Więc pędzi nasz człowiek, często sam nie bardzo wie gdzie, pośpiesza śpiesznie zarabiać pieniądze, zarabiać pieniądze, zarabiać pieniądze. A z nim, jak gazetkowy zwitek pod pachą - całe jego życie zdawkowe."

~ Edward Stachura



wtorek, 16 lipca 2013

Przemijanie...

...
W kamieniu zastygłym, miłością swą wyryci w pamięci czasu, co pyłkiem na wietrze uleciał...


"Przemijanie" ~ Rene66 / national-geographic.pl


Każdy z nas na swój własny sposób czasami odsuwa najprawdziwszą z myśli - o przemijaniu. Rano wstajemy z wcześniej ułożonym planem działania, biegniemy przed siebie, wspinamy się po drabinie godzin, by zdążyć dotrzeć na szczyt zadań. W pośpiechu śląc słów kilka, spojrzeń - nie mając czasu na przystanięcie, wysłuchanie, wspólne zamilczenie.

Trudno jest pogodzić się ze stratą... czy są to niespełnione nadzieje, słowa co mur wielki napotkały, więzi ludzkie poddane próbie, dorobek życia zabrany przez niesprzyjające okoliczności losu... - największą jednak boleścią jest strata kogoś bardzo bliskiego, kogoś kogo kochało się całym sobą, wypełniając każdą szczelinę życia uczuciami miłości, oddania, tęsknoty. Umieranie jest smutnym elementem kończącym naszą ziemską podróż, i choć wiemy, że żadna z żyjących istot nie ma szans na ominięcie bramy pożegnania - za każdym razem, gdy umiera człowiek, pogrążamy się w poczuciu niesprawiedliwości...

"Drzewa umierają inaczej niż ludzie. Drzewa wyglądają tak, jak gdyby cieszyły się własną śmiercią. Wprawdzie potem będzie wiosna i one odkwitną znowu, ale ty wiesz, że nigdy nie można mieć pewności." ~ Halina Poświatowska 

Wiosną naszego życia smakujemy każdy dzień, żądni przygód, wrażeń, nowych lekcji, odkryć, przyjaźni i poznawania nowych zagadnień mających przydać się nam latem naszego dojrzewania. Kochamy, marzymy, poznajemy smak obaw, bezsennych nocy, chaosu myśli i pod ciężarem wielkiego znaku zapytania wpływamy do jesiennej przystani zamyślenia - o tym, co było, co jest i co będzie. Będzie? Wierzymy i jednocześnie poddajemy pod analizę wątpliwości. Zapominamy o radości, nie zauważamy wschodzącego słońca, zachód zaś jego zbywamy milczeniem. Niespełnieni w dążeniach ku zimie dążymy, by umrzeć, choć młodość w sercu niepodzielna i pragnąca życia. 

"Może gdybyśmy wszyscy wiedzieli, że w każdej chwili umieramy i umierają wszyscy obok nas, bylibyśmy dla siebie odrobinę lepsi? Niedużo, tyle... Maciupeńką odrobinę..." ~ Katarzyna Grochola

Wszyscy chcemy wierzyć, że kto jak kto - ale my! - mamy jeszcze dużo czasu... Choć nie znamy poszczególnych scen przypisanych do scenariusza, ról które nam przypadły, miejsc, do których jeszcze w swoim życiu trafimy. Nie wiemy, kogo napotkamy - kim się dana osoba okaże... surową lekcją pokory czy kluczem do innego, jaśniejszego poziomu życia. Spoglądamy wstecz rozmyślając o tym, co przeminęło, zapominając, że życie trwa nadal, a ono czeka by je do siebie przytulić, wspólnie spędzić miłe chwile, za dnia obdarzając dobrocią, nocą zaś w ukojeniu wędrować po gościnnych połaciach księżyca. Biegniemy za nieznanym, za wielkimi murami różnic.

"... wszyscy musimy kiedyś odejść, z jakiegoś konkretnego powodu lub bez. Ktoś, kto boi się umrzeć, za bardzo boi się żyć... Więc jedyną rzeczą, jaką możemy zrobić, to o tym zapomnieć." ~ Michel Schneider

Być może zostaną po mnie wyblakłe stronice książek, poezja co muzyką płynęła do mnie nocą każdą, tysiące, miliony słów po świecie wędrujące, drobiazgi pozostawione w bezpiecznych dłoniach przyjaźni. Być może zostawię po sobie niedopitą herbatę i nadgryzione ciastko, przypadek losu nie pozwoli skończyć mi obiadu, wyjdę po chleb i już nie wrócę, o świcie przywitam rodzący się nowy, lecz ostatni dzień mojej podróży. Być może nocą przytulę się do bliskiej mi osoby, i będzie to moja ostatnia szansa na powiedzenie jej o swoich ciepłych uczuciach. Nie wiem, czy zdążę odwiedzić wszystkie wymarzone miejsca, spotkać dawno niewidzianych przyjaciół, przeczytać książki do których się przymierzam. Nie wiem, czy osiągnę to, co spędza mi sen z powiek, czy wygram walkę z bezradnością. Wielu rzeczy nie wiem... Ale jedno wiem na pewno - żyję. I dopóki tak się dzieje, chcę cieszyć się wszystkim, czym mnie to życie obdarowało. A nade wszystko, kochać - bo miłość jest jedyną siłą podtrzymującą mnie na drodze do spełnienia.

~ Jasmina




niedziela, 7 lipca 2013

Rozgrywka desperata

...


"Twój umysł nie należy do gadatliwych osób. Jest za to konkretny i kiedy mówisz mu, że coś ma załatwić - on to robi. Ale uważaj, jest też przenikliwy. Bez problemu potrafi rozpoznać twoje zaangażowanie. W mgnieniu oka dostrzeże prawdziwe motywy i myśli. Jeśli poprosisz go o coś, ale nie będziesz prawdziwie przekonany, on to wyczuje i będzie działał z takim samym przekonaniem. Pamiętaj, że on potrafi wszystko. To tak jakby znał wszystkich ludzi na świecie, wiedział, gdzie leżą wszystkie zagubione przedmioty, potrafił tak ustawić sytuację, że wszystko i wszyscy, których potrzebujesz, pojawią się w odpowiedniej chwili, w odpowiednim  miejscu... pod warunkiem, że ty będziesz odpowiednim tobą.
Błędem jest uznać, że twój umysł ma małe możliwości lub że nie jest sprawcą większości rzeczy w twoim życiu. Twój umysł jest sprawcą wszystkiego, co cię spotyka. Wszystko to sprowadza się do jednego: wystarczy w coś uwierzyć, aby to otrzymać! Jak spowodować, żeby twój umysł zaczął cię słuchać? To zależy od ciebie. Najlepszym wyjściem jest życie w zgodzie ze sobą. Nie sprzeczaj się ze sobą, bo robiąc tak, sprzeczasz się ze swoim umysłem. Walka z nim po prostu nikomu nie służy.
Jeśli twoja sytuacja jest bardzo zła, świadczy to o tym, że potrafisz mocno w coś wierzyć i to przyciągać. A skoro potrafisz w coś mocno wierzyć, wystarczy tylko zmienić punkt odniesienia i zaczniesz przyciągać zupełnie inne rzeczy i realizować kompletnie inne pragnienia. 
Można uznać, że nie możemy zmienić błędów, które kiedyś popełniliśmy. Można uznać, że ich naprawa jest niemożliwa, bo konsekwencje zaszły już za daleko. Cóż... przeszłość pozostanie przeszłością. Teraz nie możemy już zmienić tego, co było. Ale możemy zmienić sposób, w jaki na to patrzymy. Możemy też zmienić siebie, aby zmienić swoją przyszłość. 
Warto pamiętać, że każda zmiana jest inna i urzeczywistnia się w różny sposób. Może przebiegać raptownie i zaskakująco. Wszystko może zdarzyć się jednego dnia. Jedna sytuacja czy jeden wypadek może postawić wszystko na głowie. Może też przebiegać spokojnie i powoli. Malutkimi kroczkami. Jest to zależne od ciebie. od tego, w jaki sposób jesteś w stanie ją przyjąć."

"Pierwszy mur - może nim być cokolwiek lub ktokolwiek. Począwszy od członka rodziny lub przyjaciela, który ugasi twój zapał, poprzez przeróżne losowe wydarzenia, które skierują twoją uwagę w innym kierunku, aż po potencjalnego pomocnika, który postanowi ci pomóc w osiągnięciu zmiany, jednak nie teraz - zmuszając cię do zwłoki i przygaszenia zapału. Może to być także ktoś lub coś zupełnie innego. Zaskakującego, nietypowego, pozornie pomocnego lub namacalnie wrogiego. To coś ma na celu spowodowanie, że twój cel wyda się niemożliwy do osiągnięcia lub przestanie być atrakcyjny. 
Na przykład ktoś z najbliższych może wyśmiać twoją chęć zmian lub pod pozorem pomocy uczynić cię zależnym od efektów pracy innych ludzi. Może zaproponować ci pomoc, ale musisz poczekać na pieniądze, umiejętności czy cokolwiek innego - co spowoduje opóźnienie i zatrzyma cię w dalszej zmianie.
Są powody, dla których desperacko poszukujemy zmiany. Nie chcemy więcej walczyć z głosem wewnętrznym ciągle powtarzającym nam, jacy jesteśmy kiepscy, wolimy, aby mówił nam, jacy jesteśmy fantastyczni. Nie chcemy do końca życia odmawiać sobie przyjemności ciała, umysłu i duszy w imię idei, która mówi, że "nie jesteśmy godni godnego życia". Nie chcemy udowadniać nikomu, że jesteśmy lepsi czy gorsi, skoro możemy być tak fantastycznym sobą.
Warto wytrwać przy postanowieniu zmiany. Nie jest w twoim interesie pozwolić, żeby ktoś przez całe życie twierdził, że jesteś niczym i nie poniósł konsekwencji. Nawet jeśli tym kimś jesteś ty. Nie pozwól sobie na bycie opluwanym i poniżanym. Nie pozwól na to, abyś wiecznie czuł się niechciany i niepotrafiący niczego. Nawet jeśli to ty wmawiasz sobie takie rzeczy."

"Nie jest także w twoim interesie pozwolić, aby ktokolwiek inny niż ty mówił ci, że czegoś nie jesteś w stanie zrobić lub nie powinieneś! Może zdarzyć się tak, że ktoś cały czas wyciąga  twoje nieudane próby podjęcia działań czy zmiany lub błędy z przeszłości. Dlaczego tak robi? Czy może tak robić? Może, ale tylko wtedy, kiedy mu na to pozwolisz. 
Jak już wiesz, problemem są nadal twoje myśli. Twoja interpretacja. Być może będziesz musiał podjąć trudną decyzję, która ułatwi ci życie. Bywa, że najlepszym sposobem na zmianę samego siebie jest zrezygnowanie z relacji, które nas wyniszczają. Jeśli ktoś każdego dnia mówi nam, jacy jesteśmy źli, nieumiejętni i jak bardzo nie potrafimy niczego osiągnąć - nie są to dobre relacje. Takie nie wpływają pozytywnie na rozwój. Zakańczając lub ograniczając relacje z innymi, warto postarać się, aby nie czynić tego w taki sposób, by inni czuli się winni z tego powodu. Nikt nie jest winny temu, że wkraczasz na drogę do zmiany. To nie jest kwestia winy, to kwestia decyzji.
Cokolwiek byś posiadał, kimkolwiek byś był, jakiekolwiek relacje kierowałyby twoim życiem - wszystko można ulepszyć. Dopracować. Wnieść na wyższy poziom. Los sugeruje, abyś zaczął myśleć tak, jakby to było coś oczywistego. Gdy zabierałeś się do realizacji ulepszania, być może przypomniało ci się zasłyszane gdzieś stwierdzenie, że wystarczająco długo coś ulepszając, można to jedynie zniszczyć. To nieprawda. Można to ulepszyć i przekształcić w coś zupełnie innego. Ulepszanie jest źródłem postępu."

"Być może niektóre zdarzenia, które zainicjowałeś wymagają trochę więcej czasu, aby się rozwinąć. Być może jesteś na właściwej ścieżce i los chce ci przekazać, abyś z niej nie schodził jeszcze przez jakiś czas. Być może już zasiałeś nasienie zmian i potrzebuje ono po prostu odrobinę więcej czasu na wykiełkowanie. Jest też inna opcja - możesz nie być na właściwej ścieżce, ale los może szykować dla ciebie coś specjalnego, coś, co będzie wymagało, abyś nadal był w sytuacji, w której jesteś. Może się zdarzyć, że zanim się polepszy, jeszcze się pogorszy. W końcu, aby móc odbić się od dna, najpierw trzeba go dosięgnąć!
Zmiana zawsze prowadzi do czegoś lepszego. Do tego, abyś ty był lepszy. Każda zmiana, która się dokonuje, ma na celu spowodowanie, że będziesz pełniejszą wersją siebie. Że będziesz spełniał się bardziej. Że wyraźniej nakreślisz swoją życiową misję. Zmiany w twoim życiu zachodzą na okrągło. Składają się z malutkich elementów, z mikroskopijnych modyfikacji na twojej drodze. Z modyfikacji, które prowadzą do wyznaczonego celu.
Z każdą sekundą życie, którego oczekujesz, jest coraz bliżej. Zdaję sobie sprawę z tego, że czekanie może budzić frustrację. Ale od dziś wiesz, że zmiana została już zamówiona. Żyj codziennie z tą wiedzą i wiarą. Jest tylko jedna zmiana, której pragniesz - zmiana całościowa. Zmiana całego życia na lepsze. Po osiągnięciu jej nie będziesz poszukiwał ani potrzebował innych."

Zacytowane fragmenty pochodzą z książki Łukasza Kiełbasy - "Rozgrywka desperata" 

Dziękuję autorowi książki za ciekawe przemyślenia i mojemu przyjacielowi za informację o jej wydaniu.
 Dziękuję Łukaszu, dziękuję Jarku.



Gdyby usłyszeć przepływające godziny...

...
fot. edna.bg
"Zaraz na początku życia ktoś powinien nam powiedzieć, że umieramy. Może wtedy żylibyśmy pełnią życia w każdej minucie, każdego dnia. " ~ Michael Landon

"Całe nasze życie jest jak kamień rzucony w wodę. Nigdy nie wiemy, jakie kręgi zatoczymy naszym upadkiem, czyją śmierć spowodujemy i kogo uzdrowimy. Ile niepokoju wzniecimy dokoła siebie, ile katarakt zdejmiemy ze ślepych rzek." ~ Roman Brandstaetter




Siedzę na ławce w parku, pośród jesiennego listowia barw przemijania czasu. Znikające za horyzontem blade słońce, pozostawia za sobą delikatne, złote pasma. Przymykam na dłuższą chwilę oczy, by w głębi siebie odnaleźć obrazy moich marzeń. Kiedy bardzo wierzę w ich spełnienie, są wyraźne - mogę poczuć ich zapach, opuszkami palców dotknąć kształtu; kiedy ciężar życia przytłacza me myśli, one oddalają się z opuszczoną głową, zasmucone - jak ja, przez tę niekorzystną dla całego świata chwilę.

Gdyby usłyszeć przepływające godziny, szum wielki, jak przemarsz wojsk po wielkiej połaci ziemi, nocą, na wielkim wzgórzu nieoczekiwań - można by zrozumieć przemijanie dotykające każdej cząstki naszego istnienia. Mając cel, dąży się do niego budując drogę z odpornych na ścieranie kamieni wiary, pomiędzy którymi rosną zielone pędy nadziei. Tęcza zaklęta w uśmiechu i to małe światełko szczęścia rozświetlające drogowskazy naszych myśli. Zanim jednak przytuli się do siebie upragniony owoc wytrwałości, dłoń spleciona z drugą dłonią, pomiędzy nimi zaś najbliższe sercu imię.


"Nawet jeśli czasem trochę się skarżę - mówiło serce - to tylko dlatego, że jestem sercem ludzkim, a one właśnie są takie. Obawiają się sięgnąć po swoje największe marzenia, ponieważ wydaje im się, że nie są ich godne, albo, że nigdy im się to nie uda. My, serca, umieramy na samą myśl o miłościach, które przepadły na zawsze, o chwilach, które mogły być piękne, a nie były, o skarbach, które mogły być odkryte, ale pozostały na zawsze niewidoczne pod piaskiem. Gdy tak się dzieje, zawsze na koniec cierpimy straszne męki." ~ Paulo Coelho



Nad strapioną głową moją wolne ptaki, skierowane ku światłu, świadome swoich naturalnych potrzeb - żyją tu i teraz. Nie wspominają przeszłości, nie żywią urazy do spraw wczorajszych, nigdy się nie poddają. Każdego dnia zaczynają życie na nowo, bez niepotrzebnego zgiełku, bez nadmiernej rywalizacji, korzystają z każdej danej im chwili istnienia, kruchego - jakże jednak pięknego.

I twarzą swą w zamyśleniu ku niebu skierowaną, pomiędzy obłokami w niebieskim morzu wyciszenia. Pozwalam by wiatr opowieścią swą zabrał mnie w świat daleki, ku Tobie...


***

"Gdybym miała przeżyć życie jeszcze raz, odważyłabym się popełnić więcej błędów. Odprężyłabym się, rozluźniła. Byłabym głupsza niż w czasie tej podróży. Mniej rzeczy brałabym na poważnie. Wykorzystałabym więcej szans, pojechała na więcej wycieczek, wspięła się na więcej gór i przepłynęła więcej rzek. Jadłabym więcej lodów i mniej fasolki. Miałabym pewnie więcej prawdziwych problemów, ale za to mniej zmyślonych. (...) Częściej chodziłabym na tańce, częściej jeździła na karuzeli i zbierała więcej stokrotek." ~ Nadine Stair (85 lat)


~ Jasmina



czwartek, 4 lipca 2013

Niesen

...
Słońce miało kształt żarówki, ciemno pomarańczowego koloru, brudnego matu. Nad naszymi głowami płynęły masy ciężkich chmur, a między nimi była niewielka przerwa, przez którą widać było płynące geometryczne figury, składające się ze sznura czerwonych światełek.

Wielka, czarna dziura - pochłonęła mnie całą, nie dała możliwości wypowiedzenia choćby jednego słowa w obronie własnej. Byłam w nieznanym mi bliżej miejscu i czasie. Uniosłam z ciekawości jedną powiekę, rzuciłam wzrokiem to w prawo (ciemno), to w lewo (ciemno), a przed sobą, o jakieś pięć, siedem miejsc, zauważyłam drzemiącego mężczyznę. Jakim cudem znalazłam się w autobusie? Dokąd jechałam? Przetarłam oczy i przykleiłam nos do zimnej, nie pierwszej czystości szyby. Ciemno. 
Czy ja byłam w drodze do piekła?

Chwyciłam za torbę i przeniosłam się na miejsce, przy którym otwarte było okno. Poczułam świeży powiew wiatru, a w nim leśne ciepłe akcenty. Nie, w piekle z pewnością tak ładnie nie pachniało. Droga, którą jechaliśmy, znajdowała się na odludziu otoczonym przez gęste korony drzew.

Wstałam, podeszłam do śpiącego mężczyzny. Jego siwa czupryna przygnieciona była płaskim, nieco zmatowiałym beretem. Ręce złożone miał na brzuchu a głowę opartą na trzęsącej się szybie autobusu. Szturchnęłam go lekko w ramię z nadzieją, że się przebudzi i powie dokąd jedziemy, albo przynajmniej zdradzi aktualną godzinę, bo mój zegarek wsiąkł, podobnie jak moja pamięć związana z sytuacją, w której się znalazłam. Mężczyzna nie reagował, jedyne co w nim żyło, to ślina spływająca z uchylonych ust prosto na przybrudzoną, zapiętą na ostatni guzik kurtkę. Skrzywiłam się z obrzydzenia.

Nie pozostało mi nic innego, jak zrobić kilka kolejnych kroków i wypytać osobę kierującą tym tajemniczym pojazdem. Zapukałam w jego grube, szklane drzwi odgradzające go od potencjalnych napastników. Pukanie zastąpiłam waleniem pięścią, po  chwili okienko biletowe zostało uchylone. 

- Może mi pan łaskawie powiedzieć, dokąd jedziemy?

- Nie rozumiem...
- Co to za autobus i dokąd jedziemy?
- Proszę wrócić na miejsce...
- Czy pan mnie nie słyszy? Może głośniej?


W odpowiedzi usłyszałam jedynie trzask zamykanego okienka. Wszystko wskazywało na to, że ta podróż nigdy nie miała dobiec końca.

~ Jasmina