Spotykamy czasami dzieci określane przez nauczycieli mianem "zdolny, ale leń". Mowa tu najczęściej o uczniu cechującym się wyraźnie dostrzegalną inteligencją, ponadprzeciętną, któremu rzekomo nie chce się pracować, co powoduje otrzymywanie ocen średniej miary. Otóż ludzie o dużej inteligencji, bez względu na to, czy mają lat dziesięć czy sześćdziesiąt, posiadają bardzo silną potrzebę wolności myśli, działania, samorealizacji. Dlatego z natury swojej nie wytrzymują pracy lub życia w strukturze sztywnych, o unormowanym rytmie czynności, standaryzacji zachowań lub obowiązkowych torów myślenia, np. internaty o sztywnym reżimie, koszary, policja, wojsko, praca w księgowości itp. W szkole postrzegani są jako leniwi, których stać na więcej. Odpycha ich i nudzi encyklopedyczność w znacznej mierze mało przydatnej, przekazywanej tam wiedzy i formy dydaktyczne preferujące bierną rejestrację przekazywanych wyłącznie werbalnie, abstrakcyjnych wiadomości. Uczniowie tacy nie są w stanie nauczyć się np. języka obcego wyłącznie przez "wkuwanie" słówek, natomiast opanowują go bardzo szybko w sposób sytuacyjny. Szybciej niż inni opanowują i rozwiązują to, w czym widzą sens, natomiast mimo nalegań, a nawet kar, trudno ich zmusić do intelektualnego angażowania się w coś, co uważają za bezproduktywną sztukę dla sztuki.
(...) Poziom ich aktywności intelektualnej i wysokość lotu zależy od poczucia komfortu fizycznego i psychicznego na poziomie o wiele bardziej subtelnym niż innych ludzi. (...) W dorosłym życiu szybko wybijają się w pracy na wyższe stanowiska - wszelako nie dzięki żmudnej pracowitości, lecz dzięki błyskotliwości umysłu, nowatorskim, nieszablonowym pomysłom, szybszemu (niż inni) wyławianiu istoty spraw, formułowaniu rozwiązań najbardziej skutecznych, osiąganiu efektów niezwykle sprawnym organizowaniem. Zaskakują szefów. Dzięki tym walorom jednak szybko zyskują nieprzychylność, a nawet ukrytą wrogość pracowników równorzędnych oraz, niekiedy, bezpośrednich przełożonych, którzy mogą poczuć się zagrożonymi przez nadto bystrego podwładnego. Z identycznego zresztą powodu bywali czasem już wcześniej "gnębieni" przez jakiegoś tam nauczyciela o zaniżonej samoocenie, którego - przerastając swobodą i płaszczyzną rozumowania - wpędzali w poczucie zagrożenia kompromitacją posiadanego prestiżu.
W życiu towarzyskim są podziwiani, traktowani z sympatią, ale oddanych przyjaciół - co jest istotą niniejszego wywodu - mają niewielu. Głównie dlatego, że bardziej budzą respekt niż dążenie do zacieśniania bliskości towarzyskiej. Ponieważ nazbyt odróżniają się poziomem ujmowania i oceny zjawisk, formułowania myśli, sprawiają wrażenie "wywyższających się". Docierające czasem do nich zaoczne opinie tego rodzaju, przynoszą zdumienie i rozgoryczenie - jako fałszywe i złośliwe. Swoją inność zaczynają odczuwać jako ciężar. Chcąc ją jakoś zniwelować, w poczuciu bezradności czasami starają się trochę sprymitywizować w sposób świadomy. Niewiele jednak daje owe "równanie w dół" poza zyskaniem dysharmonizujących ogólny obraz osobowości plam na zewnętrznej stronie własnej sylwetki.
Posiadając trudności ze znalezieniem partnerów z tej samej płaszczyzny, żyją w poczuciu intelektualnego i duchowego osamotnienia, mimo aktywnego życia towarzyskiego. Bardzo sobie ceniąc poczucie niezależności "przeciętni ludzie o nieprzeciętnej inteligencji" boją się układów i związków mogących wymusić podporządkowanie, uzależnienie, wtłoczenie w ramy, funkcjonowanie w szablonie - bowiem sytuacje takie rodzą w nich poczucie utraty wolności. A to kryterium jest jednym z najważniejszych wyznaczników ich komfortu bądź dyskomfortu.
Tak więc dziecko, a później dorosły człowiek, o inteligencji jeszcze nie wybitnej, ale już ponadprzeciętnej, zwany potocznie "zdolnym leniem", nie ma tak łatwego życia, jak by się pozornie mogło wydawać, a jego los obfituje w dzieje burzliwe, wzloty i upadki, triumfy i załamania o wiele częściej niż innych ludzi.
fragmenty z książki Andrzeja Wasilewskiego
"Psychologia losu człowieka"
Nauka wchodziła mi sama do głowy, to jaka jestem to wynik poszukiwań i doświadczeń na moim żywym organiźmie. Poczucie wolności nosi się w sobie - z czasem nadrzędnym priorytetem, mimo że jest się wrogiem granic, staje się imperatyw: nikogo już nie skrzywdzę! Skąd więc jesteśmy tak podobni do siebie? :))) Nasza inteligencja Nas zbliża czy to co czujemy? Holistycznie ujmując pewnie jedno i drugie; najbardziej fascynujące jest jednak Twoje podszewkowe myślenie - skąd Ci się to wzięło? Z jakiejś przekory :))) Pozorne poczucie wolności wyznacznikiem komfortu psychicznego noo noo (a nie jesteś ze mną związany?!) :)))))
OdpowiedzUsuń