Czterdzieści sześć minut po pierwszej nocnej, zacisznej godzinie... wśród łez anielskich po zimnej tafli spływających. Pomyślał, że postać, którą ujrzał - nie mogła istnieć naprawdę. Była zbyt piękna, zbyt zwiewna, zbyt niecodzienna. Lecz idąc ze znaną tylko sobie pewnością, przekroczył próg tajemniczej komnaty, i niemal na palcach skradając się ku niezwykłości powiewu, jął dotknąć ust cudowności zaklętej w milczeniu, ze wzrokiem skrytym pod jedwabiu ciemną stroną.
Wstrzymując oddech zbliżył swój policzek do zagłębienia jej karku, by poczuć zapach rajskiego ogrodu. Białe podszyte wiatrem skąpe okrycie kobiecego ciała, malowane wyobraźnią artysty, który opuścił na moment swoje dzieło, w poszukiwaniu barw dopełnieniem będących, by w labiryncie pragnień zatracić się i utknąć w mnogości korytarzy.
Jasną poranną, dwudziestą siódmą w kolejności miesiąca daną mu szansą na nowe, wyruszył ku temu, co w sercu od dawna kotwicą myśli niczym wzburzone morze pędząc na oślep, by z brzegiem się spotkać i pojąć, że zawędrował w marzeniach... nie spostrzegł, jak jednym pstryknięciem palca, przeszywającym z nagła dźwiękiem zewnętrznego świata, na powrót ściągnięto go na zimny i samotny ląd.
Rozejrzał się wokół siebie, zrozumiał, że ona istnieje... lecz tylko w dalekich snach. Chciał się obudzić na jawie, odwiązać jedwabną szarfę i spojrzeć w oczy, w których krył się on sam. Na siedem minut przed ósmą zgorzkniałą w swej prawdzie godzinie, powstał by wyjść i odnaleźć jej ślad.
~ Jasmina
Dobrze odnaleźć swój Dom
OdpowiedzUsuń