(...) I był zapach, do którego tęsknił, którego nie znał tak do końca, a o którym marzył, by stał się realny. Zapach kobiety, którą kochał i pragnął, by dostrzegła go choć przez sekundę, by przejrzała jego zamiary, myśli krążące wokół jej drobnej postaci; by mógł jej powiedzieć, jakie skarby chowa na dnie swojego cierpliwego serca, i że będzie czekał całe wieki, jeśli taka będzie jej wola i nie pozwoli, by ktoś inny zajął jego miejsce, stojąc na straży jej życia.
Chciałby posadzić dla niej w ogrodzie peoniowe i syberyjskie maki, nasturcje i porcelanki, przypołudniki i smagliczki, begonie i godecje, błyszczącą gazanię i żeniszek meksykański, a gdyby sobie zażyczyła, postarałby się nawet o floksy, celozje, petunie, dalie i o wszystko to, co sprawiłoby, że jej zapach zmieszałby się z tymi wszystkimi odmianami kwiatów, a efekt byłby tak oszałamiający, że padłby u jej nóg, prosząc, by sama wypuściła pąki, z których wyrosną jedyne w swoim rodzaju nieśmiertelne kwiaty miłości, o której istnieniu nikt jeszcze na całym świecie pojęcia zielonego nie miał.
I chciałby być pierwszym, który ich dotknie i zerwie z nich jeden złoty płatek, by zakryć nim krwawiącą ranę jego serca, które tak długo czekało na tę czarującą chwilę...
~ Jasmina (fr. "Prywatny świat serc")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz