Ta, do której tęsknię - od powstania do spoczynku - cisza, która koi serce i umysł, pozwala oddychać, powracać do równowagi po dniu pełnym zgiełku, hałasu, mnogości zbędnych słów, przepychanek, trącań łokciami, rywalizacji międzygatunkowej, kastowej, zmyślonej, wyrosłej na kłamstwach.
Wiatr tańczący pośród drzew, głaszczący policzki, otulający wszystko, co napotka na swej drodze, i ta bezinteresowność natury, która swym pięknem przyciąga do siebie, w zadumę nad czasem, nad cudownością życia, jego kruchością. Jej miłość niczego ode mnie nie żąda. Pozwala mi być sobą, pozwala mi na radość z małego, na lęk przed nieznanym, na rozmowę bez poruszania ustami, pozwala mi być, tu i teraz.
Szaleństwo zaplątane w linę wiecznie przeciąganą przez skłóconych, samotność przyklejona do mokrych od nocnych łez poduszek, władza skryta w zaciśniętych ze złości pięściach, czarne wizje świata wymalowane na wielkich ze strachu oczach krzywdzonych dzieci, obojętność przypisana do nastawionych na zysk, nie zaś na bycie człowiekiem, na wzór i podobieństwo garncarza.
Pomniejsi z całym swym wewnętrznym bogactwem skryci w niedoskonałości cielesnej, przykuci do wózków, do łóżek, do kul, do pustki - niedopuszczani do głosu, pozostawiają po sobie dzieła kreślone, pisane, malowane, rzeźbione, cudne, wyjątkowe - zawstydzając tych, którzy lepszymi siebie nazywają.
Każdego dnia tęsknię do niej - do ciszy, która koi me serce i umysł. Podążam tam, gdzie powstaje nowe życie, z dala od obcego, zapatrzonego w siebie świata; siadam cichutko przy brzegu rzeki i słucham Bożego koncertu stworzenia. By żyć, jeszcze chwilę.
~ Jasmina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz