"Czas - to niewidoczne otoczenie, w którym ludzie zjawiają się, poruszają i znikają bez śladu... W czasie powstają i znikają całe miasta. Czas przynosi je i zabiera.
Czas wsącza się w człowieka i w królestwo, gnieździ się w nich i nagle odchodzi, znika, a człowiek, królestwo - zostają... Królestwo zostało, ale jego czas odszedł... Jest człowiek, ale czas jego zniknął. Gdzie go teraz szukać? A człowiek przecież istnieje, oddycha, myśli, płacze, ale ten jedyny, szczególny, z nim tylko związany czas umknął, odpłynął, odszedł. A człowiek został.
Tak to jest z czasem - wszystko odchodzi, a on zostaje. Wszystko zostaje, tylko on odchodzi. Lekko, bezszelestnie, niepostrzeżenie. Jeszcze wczoraj byłeś taki pewny, radosny, silny: syn czasu. A dzisiaj nadszedł inny czas, ale do ciebie to jeszcze nie dotarło."
Mój czas się kończy... ale tylko dla mnie, bo on nie ma początku ani końca, nie określa siebie nocą ani dniem, smutkiem czy radością - po prostu płynie przed siebie, nigdy wstecz. Uczy by nie spoglądać w przeszłość, bo on nie ustaje i z wysoko uniesioną głową spogląda między chmury, poszukując skrawka błękitu. Jeszcze kilka lat temu dawał złudne nadzieje, że jest go dla mnie sporo, że i niespieszny bywa, i wolnym krokiem przemierza drogę do nicości bytu. Później przyspieszył, zupełnie jakby go ktoś poganiał, potykał się, przewracał, zastanawiał się czy podnieść się na nowo, czy zrezygnować z biegu...
Im dalej, tym bliżej... On wciąż mnie wyprzedza, nie czeka, za dłoń nie potrzyma... Jeśli się zatrzymuję, on znika z horyzontu, więc wstaję znów prostując kolana i choć sił nie starcza, biegnę na nowo, tuż za nim... Kończy się, choć chcę go zapytać - dlaczego? Dlaczego tak niewiele poświęca mi siebie obrazami malując na przemian minione chwile, porzuca je w drodze donikąd...
Po krętych schodach wspomnień podążam za ciepłym zapachem anyżowych ciastek, krok każdy trzeszczący pod stopami zamierzchłym kawałkiem przedwojennego drzewa przybliża mnie do dzieciństwa i wiary w życiowe bajki o wiecznym szczęściu... Lecz czas, nagi i szczery skrzętnie omija zaułki ulic, śmieje się ze wskazówek uwięzionych w ludzkim dziele i tykającego sekundnika, będącego wyrocznią dla jednych, dla drugich zaś wyczekiwaniem na rozwiązanie zagadek wszechświata...
Kończy się, - jedynie ślad pozostawiając w skleconych kilku słowach płynących z serca na blade lico natury. I na nic prośby, i na nic próby zatrzymania... On nie ma ciała, za które by chwycić siłą rozpaczy... on nie ma duszy, do której by łzami przemówić... Zostało stron kilka do zapisania, ostatnich...
~ Wasilij Grossman "Życie i los"
Mój czas się kończy... ale tylko dla mnie, bo on nie ma początku ani końca, nie określa siebie nocą ani dniem, smutkiem czy radością - po prostu płynie przed siebie, nigdy wstecz. Uczy by nie spoglądać w przeszłość, bo on nie ustaje i z wysoko uniesioną głową spogląda między chmury, poszukując skrawka błękitu. Jeszcze kilka lat temu dawał złudne nadzieje, że jest go dla mnie sporo, że i niespieszny bywa, i wolnym krokiem przemierza drogę do nicości bytu. Później przyspieszył, zupełnie jakby go ktoś poganiał, potykał się, przewracał, zastanawiał się czy podnieść się na nowo, czy zrezygnować z biegu...
Im dalej, tym bliżej... On wciąż mnie wyprzedza, nie czeka, za dłoń nie potrzyma... Jeśli się zatrzymuję, on znika z horyzontu, więc wstaję znów prostując kolana i choć sił nie starcza, biegnę na nowo, tuż za nim... Kończy się, choć chcę go zapytać - dlaczego? Dlaczego tak niewiele poświęca mi siebie obrazami malując na przemian minione chwile, porzuca je w drodze donikąd...
Po krętych schodach wspomnień podążam za ciepłym zapachem anyżowych ciastek, krok każdy trzeszczący pod stopami zamierzchłym kawałkiem przedwojennego drzewa przybliża mnie do dzieciństwa i wiary w życiowe bajki o wiecznym szczęściu... Lecz czas, nagi i szczery skrzętnie omija zaułki ulic, śmieje się ze wskazówek uwięzionych w ludzkim dziele i tykającego sekundnika, będącego wyrocznią dla jednych, dla drugich zaś wyczekiwaniem na rozwiązanie zagadek wszechświata...
Kończy się, - jedynie ślad pozostawiając w skleconych kilku słowach płynących z serca na blade lico natury. I na nic prośby, i na nic próby zatrzymania... On nie ma ciała, za które by chwycić siłą rozpaczy... on nie ma duszy, do której by łzami przemówić... Zostało stron kilka do zapisania, ostatnich...
~ Jasmina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz