poniedziałek, 9 października 2017

W szklanym odbiciu...




"Każdego dnia poznajemy świat poprzez obraz, dźwięk, dotyk, zapach i wyobraźnię. Świat pełen magii, cudów i silnego poczucia, że wszystko jest możliwe. Mówi się, że naprawdę szczęśliwe są te osoby, które aktywnie walczą, by zachować w sobie coś z dziecka, nie będąc jednocześnie dziecinnym." - Kevin Steede

L - Prawda, że to niezwykłe słowa? Na co dzień tak niewiele osób zdaje sobie sprawę z tej subtelnej części nas samych...
J - Magią jest powitać kolejny poranek, to jak zmartwychwstanie po długiej nocy, podczas której zdarzyć może się wszystko. Eksterioryzacja, obenautyka, wędrówka po innych wymiarach rzeczywistości, lub zwykłe, ale jakże doniosłe spoglądanie poprzez bezsenność wprost w twarz pełni księżyca w niezmiennej obecności gwiazdy. 
L - Jak postrzegasz siebie w dzisiejszym świecie, i czego Ci w nim najbardziej brak?
J - Siebie? Patrząc przez pryzmat codzienności, która ciąży mi na kruchych barkach walki o normalność, to przede wszystkim lekkości, tej wewnętrznej. Dopada mnie ona, gdy wychodzę z domu, otula mnie zapachem wiatru, jesiennych liści i tajemnicą przemijania. Oddycham pełną piersią, by poczuć w sobie tę moc natury i zabrać ją ze sobą do miejsca, do którego się udaję... lecz później zgiełk świata, nieustanny wyścig z czasem, złe spojrzenia i rodząca się wokół negatywna energia odbierają tę lekkość, zastępując ciężarem, bólem, poczuciem pustki, wyobcowania. Czuję, jak czas wyślizguje mi się z rąk i nie potrafię nic na to poradzić. Brak mi zrozumienia, zrozumienia ze strony innych.
L - Każdy ma w swoim życiu skrawek własnego wewnętrznego świata, który nosi w sercu. Gdyby go ozdobić, umeblować i zapełnić, co by się w nim znalazło?
J - Piękno zieleni i błękitu, cała paleta zapachów, światło, delikatne i ciepłe, uśmiech i szczerość, normalność i odwaga bycia sobą, sztuka słuchania i mówienia, miłość i cisza, która koi. Wybaczenie. Dziecięca radość z każdej chwili, która nas dotyka, mija i odchodzi na zawsze. Na wyciągnięcie dłoni druga dłoń...
L - Co zostawisz po sobie?
J - Słowa, jedyne, których nigdy mi nie brakowało. Pisanych, czytanych, zapamiętywanych słów całe mnóstwo. Nie wiem komu one przypadną. Ja nie mam komu ich zostawić. Wierzyć mi jedynie pozostaje, że zanim odejdę, odnajdę choć jedną Istotę, która o te słowa zadba, jak o własne...
I zgasło światło, i wielka ciemność opadła na lustro.

~ Jasmina

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Sięgnąć po życie...

...




Codzienność tak niespodziana, raz zaskakuje, raz przygniata, chce się wyjść, tak po prostu z obecności ludzi i zniknąć... czas przelatuje między palcami, jak kredyt zaciągnięty przy narodzinach, spłata danych minut jest nieubłagana... i żal, że przemija, zanika, zatraca się to, co wrażliwe, delikatne, utkane z tęsknoty za korzeniami, za byciem sobą...
Zapatrzeni w horyzont zdarzeń, zabiegani od świtu po noc... Zniewoleni w iluzji wolności, na piedestale ego, na zgliszczach miłości.
Biec, biec przed siebie, muskając dłońmi łany zbóż, w promieniach słońca, u schyłku życia spojrzeć w odbicie świata, tak podobnego do nas samych, wyrzeźbionych milionem słów, lękiem dotyku, niewiarą zaufania, straconych chwil...
By pozostawić po sobie tę odrobinę, zasianą na glebie przypadkowych serc, bo kiedy złość, to do siebie za strach przed porażką; bo kiedy lęk to z żalu do niewinnych; bo kiedy miłość, to jeno z odwagi, by sięgnąć po życie...

~ Jasmina


piątek, 30 czerwca 2017

Być sobą, pomimo wszystko...


Jak wiele musi minąć lat życia człowieka, by pojął on, że ma prawo do bycia sobą, że ma prawo do swojego zdania, punktu widzenia, do wyrażania emocji, które targają nim każdego dnia. Jak wiele, by zrozumiał, że zawsze istnieli i będą istnieć ludzie zawistni i zazdrośni, którym zawsze i wszędzie coś nie będzie w innych pasować.  A bo się z nim nie zgadzasz, a bo masz czelność mieć w życiu cel, ciężko na niego pracować, jesteś gotów zrezygnować z wielu przyjemności, by zaoszczędzić na rozwój, na wiedzę, na to, by sięgając po swoje, mieć świadomość, że się spełniasz. Jedni się uśmiechają, choć tak naprawdę kpią z Ciebie i Twoich zamysłów, drudzy obsmarowują po osiedlu, na którym mieszkasz, by udowodnić nie wiadomo komu, jak wiele im do Ciebie brakuje, bo zawsze najwięcej do powiedzenia mają ci, co nic w życiu nie robią, do niczego nie dążą. I nie ma znaczenia, czy to brat czy siostra, przyjaciel czy sąsiad, współpracownik czy obcy... życie to nie śmietnik! Jeśli ktoś kipi toksynami niszczącymi nas od środka, psychicznie, emocjonalnie a ostatecznie fizycznie, to tam są drzwi! Niech każdy czyni to, co uważa za słuszne - nie czyniąc innym ich własnej drogi jeszcze trudniejszej, niż ona jest... Jeśli ktoś wybiera marazm i powtarzalność - niech żyje sobie szczęśliwie!, a jeśli ktoś inny wybiera drogę wzrostu i zbierania owoców wytężonej pracy - to niech mu świeci słońce radości!


~ Jasmina




piątek, 28 kwietnia 2017

Kino mojego życia...

...


To była niewielka, przytulna i ciepła salka. Na oznaczonych mijającym czasem miękkich fotelach w kolorze dojrzałego wina siedziało kilkanaście osób. Panowało ogólne skupienie i cisza momentami zmuszająca do refleksji. Ciemne, grube kotary z wolna odsłaniały tajemniczy ekran, na którym już po kilku chwilach pojawił się pierwszy obraz...
I gdyby przyjrzeć się im bliżej, tym zadumanym ziemskim Istotom, odnaleźć by można wymalowane na ich twarzach emocje ściśle związane z drgającym przed ich oczami ułamkiem historii... Ktoś się uśmiechnął, widząc biegnącą małą dziewczynkę, która przez łany zbóż, przez pola. z radością... z dziecięcą naiwnością, że póki jest jej dane, będzie śniła swój dobry sen... Lecz oto spoglądam i widzę wymalowany ból, i widzę łzy, i dramat wielki w sercu dorastającej wciąż nastolatki, a już kobiety, siłą wciągniętej na wyżyny dorosłości... i zasłona opadła, i wielka czarna dziura tuż za nią, i niedowierzanie, i znak zapytania sięgający nieba...
I na nic pochylona głowa, i na nic domniemania po milowym czasie, wstęp mistrzowsko nieudany, porzucenie doskonałe, żal spóźniony, wieczne piętnowanie... I jedna myśl, która jak boski przykaz spełniona aż nadto, jak nic na świecie, nieodwracalnie...
Wśród zadumanych widzów oprawca... ten, który testował, ten, który kłamał, ten, który kontrolował, ten, który odzierał z wartości, ten, który niegodny, by być... Ten, który przeminął na wieki... Niech mu ziemia... By na rozdrożu dróg spotkać człowieka wydmuszkę, z klapkami na kierunkowskazach życia, by brać, by nie być, by zniknąć niesmakiem pozostając... Siedzi i widzę, jak kpi, jak nie pojął jednej sekundy z miliarda danych w zaprzeszłej historii. I żal, że na nic starania...
Przez chwilę złudzenie, a oto... Słońca blask, i cała paleta kolorów, i jeden z tych uśmiechów, w którym druga Istota odnajduje siebie... Łzy wzruszenia i lekki szelest wśród widzów... Któż nie tęskni za prawdą... za tą jedyną prawdą... A jednak kruche jej ciało rozpadło się... Bo zawiść, bo zazdrość, bo ujadanie ludzkie śmiertelnym stają się ciosem i bronią, która zabija to, co delikatne, to co święte... Powraca w ziemskim aniele, by choć przez chwil kilka, by być blisko, by zrozumieć siebie, by dzielić się tym, co ratuje i by wybrać, ostatecznie... odejście...
Spojrzał Bóg ze swej komnaty i zapłakał... a z nim cała sala widzów... I posłał jednego ze swoich, godnego... I miłość wielką spakował, i czułość wielką dołożył, i ciepło nocy, i radość poranka... Na krótko, lecz do końca życia... Kiwają z niedowierzaniem goniący za wiatrem... zapatrzeni w swoje ego - zdumieni... Dziś jesteś, jutro cię nie ma - jak echo powtarza czas i biegnie dalej... 
Zapada ciemność, sala pustoszeje... Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz... Ku morzu, na wiatr, na świat zwrócony obliczem...

~ Jasmina


wtorek, 4 kwietnia 2017

Na wieszakach życia...

...


Na wieszakach życia sprane słowa... wypalone słońcem nienawiści, poplamione niepojętą zazdrością, poszarpane zakłamaniem... Powiewają słabą wonią... Spod półprzymkniętych oczu milcząca pogarda... Stowarzyszenie sędziów godnych politowania...
Podczas gdy...
Dotykam opuszkami palców Twej uśpionej twarzy... Radując się z przeszłości, której nie poznałam, mając nadzieję na tą, która przede mną... choć czasem ból wędrówki jest nie do zniesienia i skok w nieskończoność taka nęcąca, by raz odpocząć na dobre, na zawsze, by zrzucić okowy ciała i ulecieć w nicość... Lecz teraz tulę swe usta do błękitnej energii żył, czując pulsującą w nich miłość...
I smutek wielki próbuje ułożyć się tuż obok, choć nieproszony... Uśmiecham się z cieniem jego na policzkach, bo wiem, że on ma rację... rację, której nie potrafię przyjąć... rację, która każdego dnia kroczy ze mną ku nieznanemu...
I zawiść ludzka, i niepojęcie, i nieznajomość rzeczy - echem po świecie i ostrzem po sercu... Bo na co komu myślenie, bo łatwiej jest krzywdzić, bo łatwiej odbierać...?
A kiedy odejdę, wraz ze mną cierpienie... i bezmiar miłości, bezsilność starań... Dziękując za teraz, za teraz i jutro, być może...

~ Jasmina
 

niedziela, 5 marca 2017

Niebo wytrwałości...

...


fot. Aleksandra Jasmina
To był ten moment... Po przekroczeniu kilkuset metrów poprzez gęsty, ośnieżony las - niezmiennie poruszający ogrom mocy skrytej w naturze kazał przystanąć przy jednym z majestatycznych drzew i spojrzeć ku niebu... Daleka, dotykająca błękitu korona spoglądała na mnie z czułością, otoczona wielkimi ramionami zielonej ciszy...
Początek drogi był już daleko za mną, jednak będąc maleńką częścią świata, miałam świadomość, że aby dotrzeć do celu, czeka mnie jeszcze sporo czasu, nauki, pokory, cierpliwości i wytrwałego pokonywania uczucia zniechęcenia... Piękno kryjące się na samym szczycie drzewa, zwiastowało zapewne równie zachwycający widok na wszystko wokół, co było, co jest i co być może...
Podczas gdy jedni pukali się w czoło i kiwali z dezaprobatą głową, drudzy szeptali za plecami... "obyś nie żałowała..." ~ ja, choć osamotniona w staraniach, wyruszyłam w drogę. Odrzucając za siebie wszystko to, co mogłoby mnie osłabić, postanowiłam piąć się w górę...
Do późnej nocy i od świtu... Głodna i najedzona... Wypoczęta i skonana... Ze łzami niemocy, z uśmiechem wiary na ustach... W zimnie i w komforcie ciepła... Zasłuchana, wpatrzona, zaczytana, zapracowana, zadowolona z wyników... Im mniej czasu, tym większe zaangażowanie... Droga do zwycięstwa...
I był ból, i było wątpienie... Była tęsknota i osamotnienie... Były pytania, i nie było odpowiedzi... Była noc i nocy ukojenie... I ponad wszystko i ponad wszystkimi... dotknęłam kory drzewa, przylgnęłam policzkiem do jej chropowatej energii i poczułam wolność, i otwartą drogę, by ujrzeć niebo wytrwałości...

~ Jasmina



środa, 1 lutego 2017

Z ukrytą podszewką spóźnienia...

...

fot. widewallpapershd.info

Nie znasz mnie, nigdy mnie nie widziałeś. Nie wiesz, jaka jest barwa mojego głosu, czy żyję z gotowym planem na następne lata czy jestem spontaniczna i daję się ponieść chwili, by w jednej podjętej decyzji przewrócić świat na długi czas. Zapewne podobnie jak ja odczuwasz bieg upływających lat... są tacy, którym zdaje się, że są nieśmiertelni i wszystko odkładają na kiedyś tam... na później, na jakieś dalekie jutro z ukrytą podszewką spóźnienia...
Minimalizm pozwala na odkrywanie świata, daje spokój zmęczonej duszy, która aż nadto każdego dnia dźwiga na swych umęczonych barkach... Ból. Najbliższy przyjaciel od kilkunastu lat. Wita o poranku, przemierza ze mną wszystkie godziny aż do zmierzchu, by przypomnieć o swoim istnieniu środkiem nocy... Jest blisko, dotyka wielu miejsc, nie daje się obłaskawić. Uśmiecham się, choć ten, kto spoglądał choć raz w bezmiar błękitnego odbicia moich oczu, wie, jak wielkie to cierpienie...
Wiem, że i Tobie jest czasem ciężko - choć i ja nie znam Ciebie, nigdy Cię nie widziałam i nie wiem, jaką masz barwę głosu... Czy planujesz każdy dzień, czy też dajesz się czasem porwać chwili, by biec przed siebie, daleko, tak by wiatr osuszał łzy... 
Dzisiaj jesteśmy, by jutro zniknąć. Pozostać tylko wspomnieniem, słowem, śladem w życiu drugiego człowieka... Wolność, jaką daje zapach ziemi, szum zielonych koron i ciepło słońca, jest dobrem, które pozwala żyć... by chwycić drugą bliską dłoń i zakosztować - o jedną chwilę dłużej...

~ Jasmina