sobota, 5 grudnia 2015

Przez dziurkę od klucza...

...

Jakże często zdarza się nam pukać do nie swoich drzwi... Zaglądamy przez dziurkę od klucza, próbujemy wsunąć wiadomość w ciasną szczelinę, badamy je wzrokiem na wszelkie możliwe sposoby, by od pukania przejść do walenia pięścią - w nadziei, że w końcu ktoś usłyszy i otworzy je nam na oścież. Gdy tak się nie dzieje, popadamy w rozpacz, w głowie kotłują się tysiące pytań, dopadają nas bezsenne noce.

I ta jedna najważniejsza wiadomość przychodząca często mocno spóźniona... że się straciło czas na złudne wyczekiwanie, że tak wiele starań poszło na marne, że choćbyśmy stali pod tymi drzwiami, klęczeli, leżeli życie całe - a nie byłyby to drzwi przygotowane dla nas, zatracilibyśmy siebie do końca. Że skoro nikt nam nie otwiera, mimo próśb i nadziei, to widocznie znajduje się za nimi coś, co mogłoby nas przerazić, sparaliżować, pogmatwać drogę, po której dotąd kroczyliśmy.

I choćby przez łzy, przez rozpacz bez natychmiastowej odpowiedzi - rozejrzeć się pozostaje, zastanowić i wyciągnąć słuszne wnioski. Bo jeśli drzwi, które tak usilnie staraliśmy się dla siebie uchylić, pozostają zamknięte, to pozostają takie dla naszego dobra. A niedaleko nas czekają te, w których włożony jest klucz... trzeba je tylko dostrzec wzrokiem, który widzi ponad przeszkodami, i sercem, które nigdy się nie poddaje.

~ Jasmina


sobota, 31 października 2015

Lęk przed odrzuceniem...



Nie ma na świecie człowieka, który pozbawiony byłby jakiegokolwiek lęku.
Każdy lęk ma swoje własne korzenie, długość życia i moc, z jaką oddziałuje.
Ale z każdym lękiem można wygrać. Wystarczy dać sobie szansę.
~ Jasmina

  • Lęk przed utratą kontroli ~ Dorosłe Dzieci Alkoholików utrzymują kontrolę nad swoimi uczuciami i zachowaniem oraz próbują kontrolować uczucia i zachowanie innych. Nie robią tego, by zranić kogoś lub siebie, ale z lęku, że ich sytuacja życiowa pogorszy się, jeżeli pozwolą sobie na brak kontroli. Gdy utrzymywanie kontroli staje się niemożliwe, odczuwają silny niepokój. W rezultacie ich życie emocjonalne jest skrępowane, a kontakty z ludźmi są pozbawione spontaniczności, niezbędnej do osiągnięcia prawdziwej bliskości.
  • Lęk przed uczuciami ~ Często zdarza się, że DDA, aby przystosować się do panującego w ich rodzinach systemu zaprzeczeń, już w dzieciństwie ukryły głęboko swoje uczucia (szczególnie złość i smutek). Takie zahamowanie stopniowo ogranicza możliwość doświadczania czy wyrażania uczuć w sposób swobodny. W końcu każda żywsza reakcja emocjonalna, nawet wypływająca z uczuć pozytywnych, zaczyna wywoływać lęk i odbierana jest jako utrata kontroli nad nimi. Wielu DDA utożsamia intensywne emocje z upojeniem alkoholowym, ponieważ jedyne spontaniczne uczucia, jakich byli świadkami we własnym domu, wyrażane były pod wpływem alkoholu.
  • Lęk przed konfliktem ~ DDA, które doświadczyły przemocy słownej lub fizycznej, gdy pojawiały się konflikty pomiędzy rodzicami, często obawiają się ludzi posiadających władzę, ludzi rozgniewanych oraz krytyki pod swoim adresem. Zwykła stanowczość, okazywana przez innych, jest często mylnie odbierana jako uczucie złości. Lęk przed konfliktem powoduje, że DDA stale poszukują aprobaty, zatracając przy tym swoją tożsamość. Często kończy się to narzuconym sobie stanem izolacji i ciągłym dostosowywaniem się do innych, celem uniknięcia jakichkolwiek zadrażnień. 
  • Nadmiernie rozwinięte poczucie odpowiedzialności ~ DDA są przesadnie wrażliwe na potrzeby innych. Rozwinęły tę cechę, aby odpowiednio szybko reagować na potrzeby swoich nietrzeźwych, egocentrycznych rodziców. Ich poczucie wartości często opiera się na satysfakcji wynikającej z radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Prowadzi to jednak do powstania wewnętrznego przymusu bycia doskonałym i ciągłego uszczęśliwiania innych ludzi. 
  •  Poczucie winy ~ DDA mają niezwykle silnie rozwinięte poczucie winy. Czują się winni za "odlot swoich rodziców" i niemożność powstrzymania ich od picia. Ilekroć zaczynają dbać o swoje własne potrzeby, zamiast ustępować innym ludziom, tyle razy czują się winni. DDA mogą rozwinąć trwający całe życie nawyk poświęcania własnych potrzeb w imię "bycia odpowiedzialnym" i aby uniknąć poczucia winy.
  •  Niezdolność do odprężenia się oraz spontanicznej zabawy ~ Zabawa jest stresująca dla DDA, szczególnie gdy inni patrzą. Ich wewnętrzne dziecko czuje się przerażone. Po to, by przetrwać, wyćwiczyło ono w sobie cały system samokontroli, aby dobrze się zaprezentować, by uważnie obserwować, co odczuwają inni i być przygotowanym na poradzenie sobie z mogącym w każdej chwili powrócić chaosem. Życie rodzinne nauczyło DDA, by mieć się zawsze na baczności. Nic zatem dziwnego, że pod tak surową kontrolą zanika spontaniczność. Spontaniczność i samokontrola nie idą bowiem w parze.
  • Ostra, bezlitosna samokrytyka ~ DDA często obciążone są bardzo niskim poczuciem własnej wartości bez względu na to, jak duże mają kompetencje. Niektórych takiego samokrytycyzmu nauczyli odrzucający ich i poniżający rodzice. Inni natomiast sami zadręczają się, trzymając własne potrzeby poza świadomością. W większości przypadków są niezwykle zdumieni, kiedy odkrywają, że tak ostra samokrytyka nie występuje u większości ludzi - tak bardzo wydaje się im naturalna.
  • Życie w świecie zaprzeczeń ~ Ilekroć DDA czują się zagrożeni, wzrasta ich tendencja do posługiwania się zaprzeczaniem. Jest to odruchowa reakcja, której nauczyli się w swoich rodzinach. Często posługują się oni zaprzeczaniem dla zachowania poczucia, że utrzymują wszystko pod swoją kontrolą. W rezultacie ich sposoby radzenia sobie z różnymi sytuacjami są często sztywne, niezręczne i nieefektywne. 
  • Trudności z utrzymywaniem bliskich kontaktów ~ Intymność sprawia, że DDA ma poczucie braku kontroli nad sytuacją. Intymność bowiem wymaga miłości do siebie samego i swobody w wyrażaniu własnych potrzeb. Poza tym niewielu DDA było świadkami prawdziwej bliskości w stosunkach pomiędzy rodzicami. W związku z tym mają oni często trudności w nawiązywaniu bliskich kontaktów z innymi ludźmi i utrzymaniu ich. Wielu nie czuje się bezpiecznie w takich związkach. Brak zaufania i poczucie, że jest się wtedy bezbronnym, silnie oddziałuje na ich życie seksualne. 
  •  Pozostawanie w roli ofiary ~ DDA wychowywały się w środowisku, na które miały niewielki wpływ. Rzeczywiście były one ofiarami choroby swoich rodziców. Jako dorośli mają nadal tendencję do postrzegania się w roli "ofiar" i często, również w miłości, przyjaźni i karierze zawodowej, pociągają je kontakty z innymi "ofiarami".
  • Zachowania kompulsywne (przymusowe) ~ DDA mogą nałogowo pracować, jeść, uzależnić się od relacji z jakąś osobą lub kompulsywnie podejmować inne zachowania. Najgorsze jest to, że wielu DDA często pije nałogowo i staje się alkoholikami.
  • Tendencja do mylenia miłości z litością ~ Niewiele jest przykładów dojrzałej miłości w rodzinach dotkniętych problemem alkoholowym. W wielu przypadkach to, co nazywano miłością, w rzeczywistości polegało na tym, że jeden rodzic czuł litość w stosunku do drugiego. W rezultacie takiej błędnej interpretacji uczuć, DDA często "kochają" ludzi, do których mogą odczuwać litość i którym mogą przyjść na ratunek.
  • Lęk przed porzuceniem ~ DDA często wzrastali w ciągłym poczuciu bycia podrzuconym przez uzależnionego rodzica na rzecz butelki. Jednocześnie przerażała ich myśl, że w wyniku rozwodu lub śmierci któregoś z rodziców, mogą być w każdej chwili porzuceni na zawsze. W rezultacie zdarza im się przesadnie długo tkwić w jakimś związku, aby nie przeżywać na nowo bolesnego poczucia bycia porzuconym.
  • Cierpienie spowodowane zalegającym "nieprzetrawionym" uczuciem żalu ~ Żal z powodu poniesionych strat nie był przez DDA odpowiednio przeżywany w dzieciństwie, ponieważ ich rodziny nie tolerowały tak głębokich uczuć. W okresie późniejszym kolejne straty i rozczarowania życiowe nie mogły zostać przeżyte bez przywoływania uczuć z dzieciństwa. W rezultacie DDA są często przygnębieni i niezdolni do odczuwania radości z jakości osiągniętego przez nich życia.
  • Przewaga reagowania nad działaniem ~ Innym, długotrwałym skutkiem działania wysokiego poziomu stresu jest nadmierna czujność - automatyczne wychwytywanie z otaczającego nas środowiska wszelkich potencjalnych zagrożeń. Te jednostki bowiem, które wykazują najwyższy stopień czujności, mają największe szanse na przetrwanie. DDA pozostają nadmiernie czujne znacznie dłużej niż jest to konieczne.
 ***
  • Najważniejszą rzeczą jest to, że dzieci alkoholików są tymi, którzy przetrwali.(...)Wielu z nas przetrwało wbrew przeciwnościom losu. Wielu przetrwało dzięki inteligencji, inni dzięki wytrwałości, a jeszcze innym udało się to dzięki ogromnej kreatywności. Większość DDA, gdy zaczyna oceniać swoje dzieciństwo realistycznie, dochodzi do wniosku, że ich przetrwanie było niemałym osiągnięciem. Jest to rzeczywiście uzasadniony powód do dumy.

fragmenty z książki:
"Czas uzdrowić swoje życie. Poradnik dla DDA." 
Timmen L. Cermak, Jacques Rutzky


sobota, 17 października 2015

Żelazny wiek Owidiusza...



Pierwszy nastał złoty wiek, który bez karzącej dłoni, z własnej woli, bez ustaw strzegł wierności i sprawiedliwości. Nie było lęku i nie było kary, nikt nie musiał czytać groźnych słów prawa rytych na tablicach z miedzi. Pokorny tłum nie drżał przed wyrokami sędziów. Bez sądów wszyscy czuli się bezpieczni. Jeszcze z gór swych rodzimych nie zstąpiła na fale morza ścięta sosna, by ujrzeć inne kraje. Ludzie nie znali obcych, dalekich brzegów. Jeszcze nie opasały miast urwiste wały, nie znano prostych trąbit ni wygiętych miedzianych rogów, nie było hełmu i miecza, a nie znając broni ludzie beztrosko zażywali miłego odpoczynku. Ziemia sama z siebie, wolna od obowiązków, nie dotknięta pługiem, nie draśnięta lemieszem, wydawała plony.
(...) Kiedy Jowisz zepchnął Saturna w mroczny kraj Tartaru - nastał wiek srebrny, gorszy od złotego, wspanialszy niż wiek miedzi. Jowisz skrócił czas trwania starożytnej wiosny i rok podzielił na cztery pory: zimę, lato, zmienną jesień i krótkotrwałą wiosnę. Wówczas po raz pierwszy w dziejach świata rozprażone powietrze zawrzało upałem i po raz pierwszy ścięty mroźnym wiatrem grad zawisnął. Wtedy zaczęto szukać schronienia. Za domy służyły jaskinie, gęste zarośla, z gałęzi splecione szałasy. Po raz pierwszy rzucono ziarno w długie polne bruzdy, po raz pierwszy ryknęły woły jarzmem przygniecione.
Potem nastał wiek trzeci - miedziany, gwałtowny, porywczy do broni. A jednak nie zbrodniczy. Ostatni wiek żelazny. Natychmiast w wiek ten, do najgorszego skłonny, całe zło się wdarło. Uszły odtąd prawda, wiara i na ich miejsce wtargnęły zdrada, podstęp, oszustwo, przemoc i zbrodnicza żądza posiadania. Żeglarz żagle podaje wiatrom, których nie znał dotąd. Sosny, które tak długo stały sobie na wysokich górach, dziś ociosane skaczą po nieznanych falach. A przezorny mierniczy ziemię pociął granicami, ziemię, co była dotąd wspólna jak samo światło słońca, jak powietrze. I nie tylko zmuszono ziemię, by dawała plony  - potrzebne pokarmy, ale wdarto się w jej wnętrze i wydobyto skarby, które ukrywała w mrokach Styksu - zaród przyszłych nieszczęść.
Zjawiło się na świecie okrutne żelazo i okrutniejsze od żelaza - złoto. Nadeszła wojna, która posługuje się jednym i drugim, i potrząsnęła mieczem w skrwawionej dłoni. Ludzie żyją z grabieży. Gospodarz boi się gościa, teść lęka się zięcia, nawet brat rzadko kocha brata. Mąż grozi śmiercią żonie, a żona mężowi, okrutne macochy warzą żółte tojady, syn przyśpiesza zgon ojca. Miłość rodzinna legła w pyle, dziewicza Astrea, ostatnia z bóstw, opuszcza ziemię w krwi skąpaną.

Owidiusz (43 p.n.e. - 17/18 n.e.)
"Metamorfozy"
fragment tomu pierwszego
 

czwartek, 8 października 2015

Pomiędzy słowami... utkane...





 "Ugodziło we mnie przekonanie o tym, że na świecie wszędzie jest wszystko jedno. Bardzo dawno to przeczuwałem, ale zupełne przekonanie zjawiło się ostatniego roku jakoś nagle. Poczułem nagle, że byłoby mi wszystko jedno, czy świat będzie istniał, czy też nigdzie nic nie będzie. Zacząłem słyszeć i wyczuwać całą swoją istotą, że nic przy mnie nie ma. Z początku zdawało mi się, że za to wiele było przedtem, ale później się przekonałem, że przedtem też nic nie było, tylko, nie wiem czemu, się wydawało. Stopniowo się przekonywałem, że nigdy też nic nie będzie. Wtedy nagle przestałem się gniewać na ludzi i niemal ich nie dostrzegałem. Doprawdy, przejawiało się to nawet w największych drobiazgach: bywało, na przykład, że idę po ulicy i obijam się o ludzi. Nawet nie z zamyślenia: o czym miałem myśleć, zupełnie przestałem wtedy myśleć, było mi wszystko jedno. Gdybym przynajmniej znalazł odpowiedź na pytania – ale nie, ani jednej nie znalazłem, a ile ich było? Ale zrobiło mi się wszystko jedno i wszystkie pytania zniknęły."
~ Fiodor Dostojewski
"Któregoś dnia oślepniesz. Jak ja. Będziesz siedział gdzieś, punkcik zagubiony w pustce, w ciemności, na zawsze. Jak ja. Któregoś dnia powiesz sobie „Zmęczony jestem, usiądę”, i siądziesz. A potem powiesz sobie „Głodny jestem, wstanę i zrobię sobie coś do zjedzenia”. Ale nie wstaniesz. Powiesz sobie „Nie powinienem był siadać, ale skoro już siadłem, posiedzę jeszcze trochę, później wstanę i zrobię sobie coś do zjedzenia”. Popatrzysz chwilę na ścianę, a potem powiesz sobie „Zamknę oczy, może prześpię się trochę, będę się po tym czuł lepiej” i zamkniesz je. A kiedy je otworzysz, ściany już nie będzie. Znajdziesz się w nieskończonej pustce, której nie wypełniliby wszyscy wskrzeszeni zmarli wszelkich czasów, i będziesz w niej jak ziarnko piasku pośród stepu."
~ Samuel Beckett
"Samotność ma coś z przygody snu - jest potrzebna jak pokarm, gdy jest się głodnym. W podróży przez życie należy nosić w kieszeni kromki samotności, której azyl, bezpłatny i dostępny każdemu, jest błogosławionym wynalazkiem losu. Zamknąć się w ciszy tej wieczerzy i odpoczywać w ekskluzywnym towarzystwie własnych myśli. A potem powracać na parkiet do przedmiotów i gestów."
~ Waldemar Łysiak 
"Strach przed samotnym życiem, chęć ucieczki przed świadomością narodzin. Drzwi łona zawsze zamknięte tylko na zasuwkę. Lęk i tęsknota. Głęboko we krwi głos przyzywający cię do raju. Do innego świata. Zawsze ten inny świat. To wszystko musiało się zacząć od pępka. Przecinają ci pępowinę, dają klapsa w tyłek, i hokus-pokus! - oto przyszedłeś na świat, pływasz jak statek bez steru. Wpatrujesz się w gwiazdy, potem w swój pępek. Wszędzie wyrastają ci oczy - pod pachami, między wargami, w korzonkach włosów, na podeszwach stóp. To co odległe, staje się bliskie, to co bliskie - odległe. Świat wewnętrzny - świat zewnętrzny, nieustanny przepływ, zrzucanie skóry, przenicowanie się. I tak dryfujesz latami, aż znajdziesz się w martwym punkcie, powoli zaczynasz gnić, stopniowo rozpadasz się w kawałki, ponownie ulegasz rozproszeniu. Pozostaje jedynie twoje imię." 
~ Henry Miller
"Nic nie budzi w człowieku takiego lęku jak drugi człowiek – większego jeszcze, jeśli oboje są jedną i tą samą osobą. Tak, samotność zmusiła mnie do stawienia czoła samemu sobie. A w odpowiedzi na ten przymus, do zbudowania na wspomnieniach potężnych ścian zapomnienia. I to był jedyny sposób, by przetrwać pośród tego zniszczenia i rozkładu, jedyny sposób, by znieść samotność i lęk przed obłędem."
~ Julio Llamazares
"To do jakiego stopnia ów gorączkowy stan nieustannego pośpiechu w dziedzinie aż nazbyt ludzkich interesów sprzyja przygnębieniu owych wspaniałości ukrytych we wnętrzu każdego człowieka, można zauważyć, obserwując skutek zbyt długiego przebywania w bardzo różnym towarzystwie. Skutek ten oddaje jedno ze znaczeń słowa rozproszenie; myśli i uczucia zbytnio rozpraszają się i marnotrawią. Przywrócenie im stanu koncentracji przez przyjęcie postawy medytacyjnej jest przez wszystkie osoby wycofujące się od czasu do czasu z tłumów odczuwane jako konieczność. Żaden człowiek nie rozwinie zdolności swojego intelektu, jeżeli nie pokratkuje przynajmniej własnego życia samotnością. Ile samotności, tyle potęgi. A jeśli nawet to zdanie nie jest całkowicie prawdziwe, to w każdym razie chodzi o to, że przyjąć należy jakąś mądrzejszą zasadę życia."
~ Thomas de Quincey

sobota, 26 września 2015

B17 ~ skuteczny w walce z rakiem, niewygodny dla koncernów farmy...


„Każdy powinien wiedzieć, że większość oficjalnych badań przeciw rakowi to wielkie oszustwa”
~ dr Linus Pauling (1901-1994), dwukrotny laureat Nagrody Nobla.
Pestka z moreli zawiera witaminę B17, która leczy nowotwór w 100 proc. przypadków, nawet jego najbardziej złośliwe odmiany – twierdzi dr Ernesto Corntrerasa, który w swojej klinice wyleczył z raka wiele tysięcy pacjentów. 

Witamina B17,  amigdalina albo letril – to trzy różne nazwy tej samej naturalnej substancji. Najpierw znaleziono ją w jądrach pestek moreli, potem stwierdzono, że występuje aż w 1200 gatunkach różnych roślin. Najwięcej jednak w pestkach popularnych owoców, takich jak morele, brzoskwinie, nektaryny, śliwki, jabłka, gruszki, wiśnie czy czereśnie. 

Lecznicze działanie B17 opisano już w egipskich papirusach sprzed 5000 lat,  proponując użycie wody migdałowej do leczenia raka skóry. Podobne zapiski o stosowaniu gorzkich migdałów pochodzą z Chin sprzed 4500 lat. W nowożytnej medycynie pierwsze informacje o tym, że B17 skutecznie leczy raka pojawiły się ponad 50 lat temu. Jej gorącym propagatorem był biochemik dr Ernest Krebs. Szacuje się, że od tego czasu około 100 tys. chorych na raka wyleczonych zostało letrilem. Skuteczne działanie B17 udowodniono w niezależnych badaniach w ponad 20 krajach, zarówno w przypadku ludzi, jak i zwierząt. Skuteczność wyleczeń sięga prawie 100 proc. pod warunkiem,  że pacjent wcześniej nie został osłabiony naświetlaniem czy tzw. chemią. Jednym z najbardziej znanych współczesnych ośrodków leczących letrilem jest meksykańska klinika dra Ernesto Contrerasa Rodrigueza.
Ponieważ B17 jest skuteczna i tania, szybko stała się solą w oku instytucji powiązanych z amerykańskimi koncernami farmaceutycznymi. Letril jest naturalną substancją, tak samo jak zioła. Nie można jej opatentować, więc nie można na niej zarobić. Można natomiast na niej stracić. I to bardzo dużo. Gdyby ludzie dowiedzieli się masowo, że B17 leczy raka, przemysł farmakologiczny poniósłby gigantyczne straty z powodu zaniechania chemioterapii. Skończyłyby się nie tylko zyski ze sprzedaży chemii, ale również nie byłoby przyzwolenia na potężne dotacje na wieczne badania i dopłaty do leków. Nic więc dziwnego, że losy B17 to tajemnicza historia pełna przemilczeń, fałszu, zastraszeń i histerii zamiast rzetelnej naukowej dyskusji. 
 
Cyjanek na zdrowie.
Kiedy nasze babcie robiły  weka na zimę, kładły owoce z pestkami. Nie wiedząc o tym, dostarczały swoim rodzinom B17. Kiedy nasze mamy robiły weka, pestki już wyjmowały, bo wmówiono im, że w pestkach jest cyjanek, czyli  kwas pruski. Panika przeniknęła oczywiście z USA. Dlatego dzisiaj tysiące Amerykanów potajemnie wyjeżdża leczyć się do Meksyku i wraca zdrowymi. Zresztą w Polsce, tak jak i w wielu krajach,  nie możemy kupić witaminy B17 w żadnej aptece. Proszę sprawdzić, jak magister za ladą będzie stukała w klawiaturę aptecznego komputera wszystkie trzy nazwy, po czym uśmiechnie się i powie, że nie ma czegoś takiego.
Podstawowym argumentem przeciwko B17 jest twierdzenie, że letril zawiera silnie trujący cyjanek. Jednak witamina B12 również zawiera cyjanek i bez kłopotów można ją kupić w aptece. Nawet bez recepty. O co tu chodzi?
Dokładniejsze badania wykazały, że straszenie amigdaliną nie ma sensu, bo natura w doskonały sposób zabezpieczyła nas przed zatruciem substancją pochodzącą z pestek. Nawet lepiej, bo zabezpieczyła nas podwójnie. Wyobraźmy sobie bandytę dzwoniącego do drzwi i głuptaka wewnątrz, który je zawsze bezmyślnie każdemu otwiera. Właściciele domu wiedząc, że mają głuptaka,  zamontują blokadę w drzwiach tak, by ani on, ani bandyta nie mogli otworzyć drzwi. Otóż zdrowa komórka ludzkiego ciała to dom, w którym jest zamontowana taka blokada, i nie ma głuptaka.  Chora rakowa komórka to dom, w którym jest odwrotnie – nie ma blokady, a mieszka 3000 głuptaków. Bandytę przed drzwiami obrazuje cyjanek zawarty w B17. 
B17 to substancja, w składzie  której część atomów tak się ułożyła, że tworzy  rodnik cyjanku. Rodnik  „rodzi” cyjanek wtedy i tylko wtedy, gdy po pierwsze: zetknie się z enzymem otwierającym („głuptak”) o nazwie betaglukozydaza i po drugie –  nie ma w pobliżu enzymu blokującego o nazwie rodanaza („blokada”). W zdrowych komórkach ludzkiego ciała mamy blokującą rodanazę i prawie w ogóle nie ma betaglukozydazy. Dokładnie odwrotnie jest w komórkach rakowych, gdzie betaglukozydaza występuje aż 3000 razy więcej niż w normalnej komórce i brak jest enzymu blokującego – rodanazy.
Zatem gdy letril dostanie się do ludzkiego organizmu, rozchodzi się do wszystkich komórek zdrowych i chorych. W zdrowej komórce zamienia się w glukozę. W  rakowej uwalnia cyjanek oraz drugą, równie silną truciznę (aldehyd benzoesowy). Te dwie trucizny niszczą komórkę rakową i tylko ją, a przecież o to chodzi. 
Teraz, znając już mechanizm, spójrzmy, jak amerykańska Administracja ds. Żywności i Leków (FDA) starała się odwodzić od letrilu i w jaki  sposób nastraszyła nasze mamy. Najpierw ogłoszono, że letril jest bezużyteczny do zabijania raka, bo po wnikliwych badaniach nie stwierdzono w nim cyjanku. Po jakimś czasie, stwierdzono że letril w komórkach rakowych uwalnia cyjanek. Wtedy  wydano odwrotny komunikat: skoro letril zawiera cyjanek, jest trujący. Według FDA mamy zatem sytuację, że owszem, B17 zabija raka, ale ponieważ robi to cyjankiem, to „takie niehumanitarne”.
Ostatecznie jednak FDA została wezwana przed Sąd Federalny, gdzie przyznała, że nie posiada dowodów na toksyczność letrilu. Przeprosin oczywiście nie było, a my nadal jedliśmy kompoty bez pestek.
Nasi dziadowie jedli jądra pestek znacznie częściej. Niektórzy, bo lubili, inni z oszczędności albo biedy. Jedli też często zapomnianą przez współczesnych  kaszę jaglaną, zwierającą B17. Do chleba dodawali ziarno lnu również zawierające letril. Spożywali mleko i mięso zwierząt, które jadły trawę,  zawierającą B17. Współczesne odmiany traw zostały tak genetycznie zmienione, że pozbawiono  je letrilu.

Co na to lekarze?
Wielu światowej sławy lekarzy nie boi się leczyć witaminą B17. Jednak nie ujmując wielu zacnym polskim lekarzom większość albo nie słyszała o letrilu w ogóle, albo zapoznała się z fałszywymi informacjami na jego temat, albo zwyczajnie boi się odejścia od narzucanych przez koncerny farmaceutyczne procedur. To trochę tak, jak z ociepleniem klimatu. W Polsce lato jest zimniejsze niż zwykle, ale Polska przyłącza się do walki z ociepleniem klimatu. Straszy się nas ubytkiem lodu na Arktyce (biegun północny), a totalnie przemilcza rekordowy przyrost pokrywy lodowej na  Antarktydzie (biegun południowy) itd. itd.
Musimy też wiedzieć, że lekarze są silnie uzależnieni od izb lekarskich, które niepokornym potrafią zabrać uprawnienia do wykonywania zawodu. Chcąc więc znaleźć lekarza, który ma odwagę się wychylić, trzeba szukać wśród emerytów albo tych, którzy mają odwagę przeciwstawić się systemowi.

źródło informacji:   www.zyciekalisza.pl/?str=61,89&id=24041



środa, 23 września 2015

Pod zamkniętą mą powieką...

...


Na nic zda się próba uchwycenia chwili, tej, która na ramionach Twoich w cichości swej zasiadła. Spogląda na kontur Twego zamyślenia i czeka, by spotkać się ze złotym brązem, promieniami swymi ku niebiosom skierowanym.
Bo i chęci zawsze pełen zapas, możliwości pełen wachlarz, słodkich marzeń pełen kosz - tylko kropki czasu wciąż niepołączone, rozrzucone wokół jak bezpańskie łzy, które w jednych dłoniach spocząć pragną.
Opuszkami palców po czerwonych brzegach drogi, z których milion martwych słów, w czasoprzestrzeń wyrzuconych, w myślokształtach, po wariantach samotności, ku zamiarom serca zaufanym.
Więc dlaczego właśnie teraz... a nie wieki temu... Ktoś nieświadom swej radości pogrążony w ego mackach, nie dostrzega, że tuż obok dramat wielki, utopiony w lęku, atom - pod zamkniętą mą powieką.
Ale jesteś, małym cieniem i wielkiego ognia synem, który ku końcowi swemu biegnie. Gęsta mgła depcze już po piętach, grubym szalem owijając to, co już zmarznięte.

~ Jasmina

środa, 16 września 2015

Kobiety, które kochają za bardzo...




Kochać za bardzo nie znaczy kochać za wielu, za często bądź za głęboko. Kochać za bardzo to popaść w obsesję i nazwać ją "miłością", a następnie pozwolić, by owładnęła naszymi uczuciami i zachowaniem do tego stopnia, że nie potrafimy odejść od mężczyzny, choć doskonale wiemy, że ma rujnujące skutki dla naszego zdrowia i równowagi psychicznej.
W rodzinie, która nie funkcjonuje prawidłowo, wszyscy odgrywają sztywno swe role, a komunikowanie się zostaje ograniczone do wypowiedzi zgodnych z rolami. Nikt nie opowiada swobodnie o tym, co czuje, czego chce, co mu się właśnie przytrafiło, czego mu brak; każdy recytuje wyłącznie te kwestie, które pasują do kwestii wygłaszanych przez innych.  
Jeżeli nikt nawet nie zająknie się o tym, co doskwiera każdemu z osobna i wszystkim naraz; jeśli poruszanie takich spraw jest zakazane explicite ("u nas się o tym nie mówi") bądź implicite (przez natychmiastowe zmiany tematu) - uczymy się nie dowierzać swym spostrzeżeniom i uczuciom. Ponieważ nasza rodzina zaprzecza podstawowym realiom, my zaczynamy robić to samo. W efekcie nie wykształcają się w nas pewne elementarne narzędzia radzenia sobie z życiem, z ludźmi i z sytuacjami.
Tego właśnie brak kobietom, które kochają za bardzo. Nie potrafią zauważyć, że ktoś lub coś nie wychodzi im na zdrowie. Nie potrafią odrzucić człowieka czy układu, którego inni w naturalny sposób unikaliby jako zbyt zagrażającego, niewygodnego bądź szkodliwego dla siebie. 
Kochanie za bardzo nie jest skłonnością przypadkową. To wypadkowa wychowania kobiety w konkretnym społeczeństwie i konkretnej rodzinie. A oto typowe cechy charakteryzujące taką kobietę:

  1. Wychowałaś się w domu dysfunkcyjnym, który nie zaspokajał twych potrzeb emocjonalnych.
  2. Pozbawiona prawdziwej troski i wsparcia, usiłujesz odrobić tę zaległość w sposób namiastkowy, stając się czyjąś piastunką; najczęściej mężczyzny, który sprawia wrażenie potrzebującego.
  3. Nie zdołałaś zmieć rodziców (lub jednego z nich) w ciepłych i czułych opiekunów. Wobec tego reagujesz silnie na swojską postać kogoś, kto jest uczuciowo nieprzystępny. Chcesz znów dokonać cudu. Czarodziejskim środkiem ma być twoja miłość.
  4. Boisz się panicznie opuszczenia; zrobisz więc wszystko, aby związek trwał.
  5. Nic nie jest zbyt trudne, czasochłonne czy za drogie, jeżeli może "pomóc" twojemu mężczyźnie.
  6. Przywykłaś do braku wzajemności. Będziesz czekać, żywić nadzieję i wciąż próbować na nowo.
  7. Zawsze bierzesz na siebie ponad pięćdziesiąt procent odpowiedzialności i winy.
  8. Oceniasz samą siebie niezwykle nisko. W głębi ducha nie wierzysz, byś zasługiwała na szczęście. Sądzisz raczej, że musisz zapracować na przywilej cieszenia się życiem. 
  9. Ponieważ nie zaznałaś w dzieciństwie poczucia bezpieczeństwa, przejawiasz ogromną potrzebę panowania nad partnerem i waszym związkiem. Władcze zapędy maskujesz chęcią "bycia pomocną".
  10. W każdym układzie damsko-męskim kierujesz się nie tyle wglądem w rzeczywistą sytuację, ile swymi marzeniami o tym, jak mogłaby się ona przedstawiać.
  11. Nie umiesz się obejść bez mężczyzn i cierpień.
  12. Możesz mieć emocjonalne, a nawet biochemiczne predyspozycje do nałogowego picia, zażywania narkotyków lub lekarstw, bądź objadania się, szczególnie słodyczami.
  13. Ciągnie cię do ludzi "trudnych". Bezustannie zaplątujesz się w skomplikowane, chaotyczne i przykre afery miłosne. Unikasz w ten sposób skoncentrowania się na własnych problemach i własnym życiu.
  14. Przypuszczalnie często popadasz w depresję. Starasz się jej zapobiec, fundując sobie porcję podniecenia, związanego z układem niepewnym i zawiłym.
  15. Nie podobają ci się mężczyźni zrównoważeni, spolegliwi, sympatyczni i wyraźnie tobą zainteresowani. Uważasz ich za "nudziarzy".

fragmenty z książki Robin Norwood
"Kobiety, które kochają za bardzo"



sobota, 12 września 2015

Dłonie pełne światła...



Pozwalając sobie rozwinąć nową wrażli­wość, zaczynamy widzieć cały świat w zupełnie nowym świetle. Zaczynamy zwracać większą uwagę na te obszary naszych doświadczeń, które dotąd mogły się nam wydawać marginal­ne. Okazuje się, że używamy nowego języka, by opisać te nowe doświadczenia. Takie wyrażenia, jak "złe wibracje" czy "to miejsce ma wspaniałą energię", stają się powszechnie znane. Zaczy­namy zauważać i przykładać większą wagę do takich zdarzeń, jak to, że spotykamy kogoś i natychmiast czujemy do niego sympatię, mimo że wcale go nie znamy. Lubimy jego "wibracje". Potrafimy stwierdzić, że ktoś nas obserwuje i podnosimy wzrok, żeby zobaczyć, kto to taki. Mamy przeczucie, że coś się zdarzy i tak się dzieje. Zaczynamy słuchać naszej intuicji. "Wie­my" pewne rzeczy, ale nie zawsze zdajemy sobie sprawę, skąd pochodzi ta wiedza. Odnosimy wrażenie, że nasz przyjaciel czuje się nie naj­lepiej albo że potrzebuje czegoś, a kiedy poja­wiamy się z pomocną dłonią, okazuje się, że mieliśmy rację. Czasem w trakcie kłótni z kimś mamy uczucie, jakby wyciągano nam coś ze splotu słonecznego albo ukłuto w brzuch. Zda­rza się, iż odnosimy wrażenie, że uderzono nas pięścią w żołądek. Innym razem może to przypominać oblewanie gęstą, ciągnącą się melasą. Z drugiej strony czujemy często, że otacza nas miłość, że kąpiemy się w morzu słodyczy, błogosławieństwa i światła. Wszystkie te doświadczenia mają swoje źródło w polach energetycznych. Nasz stary świat składający się z konkretnych obiektów otoczony jest i przeniknięty płynnym światem promieniującej energii, poruszającej się bezustannie i zmieniającej jak morze.
Siedem warstw i siedem czakramów pola aurycznego
Pierwsza warstwa pola i pierwszy czakram związane są z funkcjonowaniem i wrażeniami fizycznymi - odczuwaniem fizycznej przyjemności albo bólu. Pierwsza warstwa związana jest z automatycznymi i autonomicznymi funkcjami ciała.
Druga warstwa i drugi czakram odpowiedzialne są za emocje człowieka. To dzięki nim istnieje nasze życie emocjonalne i uczucia. Trzecia warstwa wiąże się z naszym życiem umysłowym, z myśleniem linearnym. Dzięki czwartej warstwie, łącznie z czakramem serca, kochamy, nie tylko naszych bliskich, ale także całą ludzkość. Czwarty czakram metabolizuje energię miłości.
Piąta warstwa łączy się z wyższą wolą, podobną woli świętej. Piąty czakram wiąże się z mocą słowa, powołującego rzeczy do istnienia, słuchaniem i odpowiedzialnością za nasze czyny.
Szósty poziom i szósty czakram łączą się z miłością niebiańską. Jest to miłość, która przekracza granice ludzkiej miłości i obejmuje wszystko, co żyje. Troszczy się, podtrzymuje i chroni wszelkie życie. Uważa wszystkie formy życia za drogocenne manifestacje Boga. Siódma warstwa i siódmy czakram to wyższy umysł, wiedza i połączenie w jedno elementów duchowych i fizycznych.
 ***
Kiedy zatem mówimy, że czujemy się "otwarci", jest to prawda. Wszystkie czakramy główne, mniejsze i małe oraz punkty akupunkturowe są otworami, przez które energia wpływa i wypływa z aury. Jesteśmy na podobieństwo gąbek zanurzonych w otaczającym nas oceanie energii. Ponieważ energia ta zawsze związana jest z jakąś formą świadomości, doświadczamy jej za pomocą wroku, słuchu, czucia, intuicji albo bezpośredniej wiedzy.

fragmenty z książki Ann Brennan "Dłonie pełne światła"
fot. artelis. pl

 

piątek, 11 września 2015

Pseudologia fantastica... Mitomania...

...

fot. botosaneanul.ro
"Mitomania, pseudologia bądź zespół Delbrücka - definiowana jest jako występująca przejściowo bądź trwale choroba psychiczna. Została opisana przez Antona Delbrücka i związana jest z patologiczną skłonnością do mówienia nieprawdy, wymyślania i opowiadania różnych historii, które nigdy nie miały miejsca. Osoba dotknięta mitomanią nie jest w stanie odróżnić prawdy od wymyślonych w danym momencie historii.
Kłamstwo, którym kieruje się mitoman ma za zadanie pokazać go i jego życie w jak najlepszym świetle, ukryć otaczające go problemy, stworzyć przyjazną i bezpieczną rzeczywistość oraz przyszłość. Zdarza się jednak, iż mitoman swym kłamstwem ma za zadanie skrzywdzić i upokorzyć inną osobę, zniszczyć jej dobre imię i reputację. 
Zdemaskowanie mitomana nie wpływa na zmianę jego zachowania, napędza go jedynie do wymyślania kolejnych historii i przygód z nim w roli głównej. Bardzo często mitoman po takim incydencie odcina się od osób z którymi utrzymywał kontakt i szuka nowych odbiorców."
~

Każdy człowiek choć raz w życiu spotkał na swojej drodze kogoś, kto wokół własnej postaci stwarzał niewiarygodne historie, - o tym, czego dokonał, gdzie był, co widział, dokładając sobie mięśni, wzrostu, urody, posiadanego majątku, a w zetknięciu z rzeczywistością okazywało się, że ów człowiek jest małym, zakompleksionym i chorobliwie kłamiącym mitomanem, chcącym słowami i wyobraźnią nadrobić swoje niedostatki. Dla wielu jest to powód odrzucenia takiej osoby, wyładowania złości i niezrozumienia. Bo cóż począć z kimś, kto wszem i wobec opowiada, że szerokim łukiem omija wszystkich bajkopisarzy, podczas gdy on sam stoi na ich czele? Kiedy cała prawda wychodzi na jaw, często sam odsuwa się na dalszy plan bądź urywa kontakt, i tak jak wspomniała o tym Magdalena Kacperska, idzie przed siebie w poszukiwaniu nowych słuchaczy, nieświadomych powstawania zawoalowanych historii mających na celu podniesienie poczucia wartości u mitomana. Tyle tylko, że upadek z tak sztucznego uniesienia może być wyjątkowo bolesny.
Być może dlatego w świecie, w którym żyjemy - na kłamstwo przymyka się oko, starając się zrozumieć takie postępowanie osobistymi pobudkami, zaś osoby, które mają odwagę mówić prawdę prosto w oczy, są napiętnowane, odsuwane, unikane i krytykowane. Jak odnaleźć się w rzeczywistości, w której nikt nie chce kłamstw, a jednocześnie mało kto chce usłyszeć prawdę...?
~ Jasmina



czwartek, 3 września 2015

Świetlana rodzina...


"... stoicie przed dylematem upadku cywilizacji, ponieważ zrezygnowaliście z wolności myślenia, rozróżniania i decydowania o tym, czego pragniecie. Cywilizacja upada również dlatego, że boicie się odczuwać. Wasze uczucia są wielkie i wszechmocne, a jednak dla wielu z was są one powodem do wstydu. Jednakże to poprzez uczucia możecie określić własną wartość. Aby dowiedzieć się, czego pragniecie w swoim życiu, co cenicie sobie jako istoty ludzkie, będziecie musieli zakwestionować "System". System nagradza was, kiedy wypełniacie jego przykazania i zasady, jesteście na każde jego wezwanie, bezmyślnie zgadzając się uczestniczyć w jego grze wypłat, wakacji, prestiżu i pozycji. Współpracując z Systemem rezygnujecie ze zdolności do samodzielnego myślenia.

Zamiast korzystać z narzędzi życia, ulegliście pokusie i zrezygnowaliście z najcenniejszych aspektów samych siebie. Zostaliście zwabieni i złapaliście przynętę. Z waszej historii wynika, że musieliście walczyć o wiele swobód, oraz o prawo do myślenia. Faktem jest, że celem tyranii, jaka istniała w waszym zachodnim świecie, była w znacznej mierze kontrola szerzenia wiedzy. Z największą siłą tłumiły wiedzę religijne organizacje waszego świata. Uznawały one konfiskatę ziem i pieniędzy, odbierały życie i niszczyły literaturę, aby utrzymać władzę. Tysiące ludzi spłonęło na stosach. Spalono też wiele wspaniałych bibliotek, aby zetrzeć z powierzchni Ziemi ukryte w nich tajemnice.

Manipulacja, fałsz, morderstwo, zdrada i herezja zostały wybielone i pokryte nową farbą, albo do tego stopnia poprzeplatane nudnymi datami i faktami, że wasza historia przypomina zlepek pozbawionych znaczenia zdarzeń. Aby naprawdę poznać samych siebie, weźcie na początek głęboki oddech i zwróćcie uwagę na swoje ciało. Bądźcie tym, kim jesteście, a odkryjecie, iż wypełnia was życie. Jesteście tutaj po to, by żyć."
"Przyjrzyjcie się różnym dziedzinom życia, w których wasza wolność, jak się zdaje, została mocno ograniczona. Nie możecie swobodnie wyrażać samych siebie ani wypowiadać swoich opinii, musicie iść za innymi niczym owce, robiąc to, co wam każą. Pieniądze nic już nie znaczą. Samochody kosztują dziesiątki tysięcy dolarów; wszystko ma oburzająco wysoką cenę, począwszy od edukacji a skończywszy na komunikacji. Obawiacie się o własne domy. Czy możecie sobie na nie pozwolić? Gdzie zdobędziecie żywność? Rozrywki w dzisiejszych czasach są strasznie drogie. Dzieci nie bawią się już patykami, kamykami lub gliną, ponieważ lękają się Ziemi.

Wmówiono wam, że wszędzie kryją się choroby, przez co zaczęliście się bać własnego ciała, a ono zmartwiało i zamknęło się w sobie. Rozpadają się wasze związki z przyjaciółmi, rodziną i ukochanymi. Wielu z was nie rozumie już znaczenia płciowości. Nadużywanie seksualnej energii oraz okultystycznych sił pod postacią perwersji i seksualnego maltretowania stało się rzeczą powszechną. Uznaje się je za narzędzie członków klas rządzących, czy są oni papieżami, pastorami czy prezydentami. Być może do tej kategorii można zaliczyć także faraonów, patriarchów i wielu innych władców. Wasze władze, religie i systemy oświatowe pozbawione są sensu i współczucia. Ich wizja ludzkości jest zimna; brak w niej ciepła."
~ Barbara Marciniak / fr. "Świetlana rodzina"

środa, 19 sierpnia 2015

Swoboda korzystania z piór...

...  

"Słowa mają zapach, zapach zawodu, gatunku, kierunku, ugrupowania, określonego utworu człowieka, pokolenia, młodości i starości, dnia i godziny. W każdym słowie wyczuwalny jest zapach kontekstów, w których przeżywało ono swoje pełne napięcia społeczne istnienie; we wszystkich słowach i formach mieszkają intencje..." 
~ Bachtin Michail 


Słowa - to taki zlepek kilku liter. Mają ogromną moc. Czasem wystarczy jedno, by wyrazić złość, miłość, nienawiść, pragnienie, słabość, tęsknotę, życie lub śmierć. Bywa i tak, że gdyby nawet wypowiedzieć ich całe dziesiątki, setki, tysiące, ułożyć z nich ważny przekaz dla bliskich, przyjaciół, do świata - to zdawać by się mogło, że one nie dotarły, nie zostały wysłuchane, przyjęte, zrozumiane. Istnieje też taka magia, która wpleciona pomiędzy nimi ma ogromną moc mówienia o tym, co najbardziej boli, cieszy, porusza. Skryta za zasłoną milczenia, skłania do otworzenia serca, do wyostrzenia umysłu, umiejętności rozumienia, składania w całość tego, co nieme.

Stanisław Jerzy Lec rzekł niegdyś: "Korzystając z doświadczenia ornitologów, żeby pisarze mogli rozwinąć skrzydła, muszą mieć swobodę korzystania z piór." Kiedy podcina się komuś skrzydła, to trzeba się liczyć z tego konsekwencjami. Nie każdy jest silny na tym świecie, nie każdy wyzbył się wrażliwości na życie, na to, co wokół. Gdyby obciąć ptakom skrzydła, umarłyby. Podobnie rzecz ma się ze swobodą korzystania z piór przez pisarzy.

Wiele czynników wpływa na umocnienie przekonania, iż czas niejako dobiegł kresu. Życie rzuca na głęboką wodę, czasem wyceluje z procy ostrym kamieniem - w postaci czynu, przekazu, krzywdy, porzucenia, bezsilności wynikającej z pogarszającego się stanu zdrowia. Czasem trzeba po prostu odejść. Dać sobie chwilę na przyjrzenie się drodze, po której coraz ciężej się stąpa. Odnaleźć defekty, odrzucić kłody, nauczyć się przesiewać informacje i pojąć, że nie warto wciąż patrzeć za siebie i słuchać nieustannej negatywnej krytyki. 

Dziś jesteśmy, a za chwilę może nas już nie być. Zatem nim wyciągniesz dłoń, by skrzywdzić -  postaw przed sobą lustro swoich działań i zapamiętaj, że co czynisz drugiemu, do Ciebie wróci.

Życzę Wam kochani spełnienia wszystkiego, co do czego powzięliście zamiar, by to osiągnąć. Bo jak mawia Vadim Zeland, marzenia się nie spełniają. Bo marzyć można całe życie i nie dotrzeć do żadnego celu. Lecz zamiarem i nieustanną pracą ukierunkowaną na cel, jesteście w stanie uczynić wszystko, ponieważ nie ma rzeczy niemożliwych na tym świecie pełnym energii. Miłości, miłości i jeszcze raz miłości. Bez niej nie istniejemy.





~ A. Jasmina


niedziela, 16 sierpnia 2015

Intuicja...

...

Intuicja działa na zasadzie paradoksu. Ponieważ istnieje ona poza linearnym czasem, nie można jej oczekiwać, choć możemy być na nią otwarci. Możemy się jej spodziewać, ale nie możemy przewidzieć, że na przykład za godzinę będziemy mieć przebłysk intuicji. Pojawia się ona zupełnie niespodziewanie i spontanicznie. Zawsze jest niespodzianką. Intuicja przychodzi z wewnątrz. Choć może się nam wydawać, że jest ona przebłyskiem pochodzącym spoza nas, cały czas w nas istnieje. ~ C. Sisson
Intuicja jest dla człowieka tak samo naturalna, jak instynkt dla zwierząt. Różnica polega na tym, że zwierzę nie ma wyboru – musi podążać za instynktem. Z człowiekiem jest inaczej: może decydować, czy podążyć za swoim rozumem, czy za intuicją, a może za ich kombinacją. Zdolności intuicyjne posiada każdy, jednak wsku­tek przesadnego korzystania tylko z rozumu, intuicja jest tłumiona i prawie w zaniku. Należy zatem przypomnieć i rozwinąć własne zdolności intuicyjne oraz duchową dojrzałość, aby ponownie móc odbierać intuicję świadomie. ~ Kurt Teperwein
Termin ‘intuicja’ pochodzi od łacińskiego słowa ‘intuitio’, co oznacza podszept, przeczucie. Matką jej jest podświadomość, stąd niemożność kontrolowania intuicji. Możemy jedynie pójść za jej głosem, posłuchać rozwiązań, jakie nam podsuwa albo przeciwnie – zanegować ją, odrzucić, zagłuszyć w sobie, robiąc miejsce dla poukładanej logiki. ~ Anna Jędrych
fot. magazyntuiteraz.pl
Bez względu na ilość i różnorodność definicji związanych z intuicją, każdy człowiek świadomy swojego istnienia przeżył już chwile, w których toczył wewnętrzną walkę pomiędzy tym, co myślał, a tym, co czuł. Każdy z nich mógłby przytoczyć kilka takich sytuacji, kiedy stał w obliczu wykonania ważnego zadania - umysł podpowiadał, że wszystko będzie dobrze, że ludzie współodpowiedzialni za projekt są godni zaufania; a mimo takich zapewnień wewnętrznie czuli ogromny niepokój, wręcz skręcanie, ogromną czarną chmurę myśli ostrzegających przed nadmiernym entuzjazmem. Uspokajali samych siebie, że to tylko nerwy, że przecież im zależy, by wszystko poszło zgodnie z planem, a w konsekwencji... no właśnie.
Zdarzyło Ci się kiedyś iść środkiem miasta i w jednej chwili poczuć niepokój i podszept w głowie, byś zmienił kierunek drogi? Czy próbowałeś sobie tłumaczyć, że przecież jest biały dzień, wokół mnóstwo ludzi, cóż takiego mogłoby się wydarzyć? Pomyślałeś sobie... 'bez przesady, zawsze tamtędy chodzę!' i mimo niepewności, która się pojawiła wewnątrz Ciebie, nie posłuchałeś? Wydawało Ci się, że jesteś mądrzejszy, i idąc starą utartą, znajomą drogą - właśnie tego dnia zostałeś napadnięty i okradziony. W biały dzień, w obecności mnóstwa ludzi.
Szykowałeś się kiedyś do dalekiej drogi? Czy zdarzyło Ci się mimo zaplanowanych zadań czuć niechęć do podróży? Aż mdliło Cię na myśl, że ona nie ma sensu, że tylko stracisz czas i pieniądze. Mimo to wyruszyłeś, by się przekonać, że Twoje przeczucie było prawdziwe. Wracałeś do domu z gorzkim poczuciem przegranej, o której wiedziałeś już na starcie. Tym razem to był Twój wybór.
Przykładów można by mnożyć bez liku. Każdy z nas mógłby dorzucić coś od siebie. O tym, jak coś przeczuwał, nie posłuchał, przegrał. A może o tym, jak przeczuwał, zaufał temu, co poczuł i dziś cieszy się, że ominął niepotrzebne problemy. Czasem wiemy, że drzwi, do których usilnie pukamy z nadzieją na ich otwarcie, pozostaną zamknięte na zawsze. Ale my w swej upartości robimy wszystko, by udowodnić światu, że może być inaczej. A świat przygląda się naszej walce, próbuje szturchać w ramię, wybudzić ze snu, pokazać, jaka jest prawda. Czy się obudzimy? Czy zrozumiemy, że tracimy czas? Czy zaczniemy ufać temu, co tak mocno strzeże naszego wnętrza? Czy pojmiemy, jak istotna w działaniu jest pełna harmonia pomiędzy umysłem a duszą? 
Intuicja - dla jednych przebłysk myślowy, dla drugich podszept rozwiązania problemu, dla jeszcze innych czerwone światełko, które zapala się w drodze do niebezpieczeństwa. Życie często pokazuje, że warto jej zaufać, by później nie siedzieć w kącie rozpaczy, wytykając sobie i zadając pytanie: 'jak mogłem być taki głupi...'
~ A. Jasmina
 

piątek, 7 sierpnia 2015

Dystymia...


fot. vangoghgallery.com
Dystymia - z gr. dosłownie oznacza zły nastrój. Termin odnosi się do szczególnego rodzaju depresji, w której przewlekłe obniżenie nastroju łączy się z lękiem. Jej przebieg jest nieco łagodniejszy niż depresji endogennej, rzadziej występują tendencje samobójcze, stąd często pozostaje nierozpoznana i nieleczona.
Objawy dystymiczne wykazuje ok. 2-5 proc. populacji. Do tych objawów należą: ciągłe uczucie zmęczenia, zaburzenia snu, zaburzenia łaknienia, trudności w skupieniu uwagi i podejmowaniu decyzji, niska samoocena i poczucie beznadziejności. Dystymię diagnozuje się, jeśli przynajmniej dwa z tych objawów utrzymują się przynajmniej przez dwa lata, a jeśli nawet ustępuje, to nie na dłużej niż dwa miesiące.
(...) Ponadto w zaburzeniu tym pojawia się częściowa anhedonia (czyli niezdolność do przeżywania przyjemności), brak motywacji, ograniczenie zainteresowań i kontaktów towarzyskich, stałe poczucie bezsensu i marnowania czasu, mniejsza dbałość o wygląd i higienę.
Charakterystyczne dla chorych jest też zamartwianie się oraz lęk, uogólniony niepokój, który występuje u połowy cierpiących na dystymię. Dystymikom wszystko wydaje się trudniejsze, płytkie. Nic ich nie cieszy albo ledwo co cieszy. do najciekawszych nawet zajęć podchodzą zwykle bez entuzjazmu. Nie potrafią też wypoczywać. Objawy dystymii nasilają się w godzinach popołudniowych.
Ryzyko wystąpienia dystymii jest większe u kobiet oraz najbliższych krewnych osób cierpiących na depresję endogenną. Choroba ujawnia się w młodości - najczęściej w wieku dojrzewania. Nieleczona dystymia może trwać nawet całe życie. Zazwyczaj chory tak przyzwyczaja się do ciągle obniżonego nastroju, że wydaje mu się on normalnym elementem jego osobowości. W leczeniu dystymii stosuje się leki przeciwdepresyjne i/lub psychoterapię.

 Źródło informacji:
Magazyn psychologiczny "Charaktery"
Nr 11, listopad 2011, str. 15


środa, 29 lipca 2015

Drzewa umierają stojąc...

...


"Gdyby można było spojrzeć na świat bez żadnej ochrony, uczciwie i odważnie – pękłyby nam serca."  Olga Tokarczuk
Gdyby drzewa krwawiły przy każdej krzywdzie wyrządzonej z ręki nabzdyczonego ego tak zwanego myślącego człowieka, który człowiekiem nie ma prawa siebie nazywać - ulice spływałyby lepką, ciepłą czerwoną rzeką, zalewając wszystko, co napotkałaby po drodze. Gdyby drzewa mogły krzyczeć z bólu i niesprawiedliwości otrzymanej od pozbawionego wyobraźni, szacunku i sumienia kata z siekierą lub mechaniczną piłą - zagłuszyłyby każdy dźwięk dochodzący ze wszystkich stron świata. Gdyby mogły płakać, pękłyby serca wszystkich tych, którzy bezustannie stają w obronie natury, jej piękna i praw do życia w taki sposób, w jaki zostały zaprojektowane na długo przed pojawieniem się jej najgorszego oprawcy - człowieka, który za nic ma życie zwierząt, bezpieczeństwo, przywiązanie do ziemi, do jej korzeni oraz bezwarunkowej miłości. ~ Jasmina
"Drzewa umierają stojąc" ~ Alejandro Casona

Marek Malinowski, tygodnik Głos Siemiatycz, fot. MM i AK

Nie potrzeba wojen, by świat wyglądał jak po bombie atomowej - wystarczy pozwolić człowiekowi, by bezprawnie podnosił rękę na tę, która go nosi, karmi i kocha. Lecz warto zastanowić się póki czas nad swoimi czynami i oczyma wyobraźni ujrzeć świat, w którym natura przestanie tolerować człowieka za jego postępowanie wobec niej i odpłaci całą swoją mocą za ból, który jej zadano. ~ Jasmina

fot. zielonaakcja.pl/news/164/
Dla zainteresowanych: Obowiązujące podstawy prawne dotyczące zabiegów w obrębie koron drzew - to art. 82 ust. 1a ustawy z dnia 16.04.2004 roku o ochronie przyrody (Dz. U. z 2009 r. Nr 151, poz. 1220 z późn. zm.) na stronie: www.zielonaakcja.pl/news/164/
&
 Więcej informacji związanych z bestialskim przycinaniem drzew i skazywaniem ich na śmierć:

poniedziałek, 20 lipca 2015

Ku wielkiej połaci nieba...

...

"Śmierć jest mi­nimum. Mi­nimum wszys­tkiego. Pod­czas tych godzin, gdy jes­teś tak blis­ko dru­giej oso­by, z dwoj­ga niemal sta­jecie się jed­nym... Mi­nimum... Miłość jest śmier­cią: śmier­cią odrębności, śmier­cią dys­tansu, śmier­cią cza­su." ~ Jonathan Carroll

***
Bo czymże jest czas, jeśli nie szybko uciekającą niezidentyfikowaną próbą zatrzymania tego, co najcenniejsze; płynną niematerialną postacią otulającą ciało, by już za chwilę zniknąć na zawsze. Zaciskasz dłonie, by choć o jeden oddech dłużej, lecz pomiędzy palcami miękkie szczeliny, jak wrota ku wielkiej połaci nieba, otwarte.
Bo śmierć, choć tak kamienna i w boleści swej realna, spowalnia swoją obręcz, gdy widzi, że dwoje bijących serc nie zdoła powalić, i dystans na wyciągnięcie dłoni, choć palcami po wyobraźni jedynie i wspomnieniami, jak artysta długim pędzla pociągnięciem maluje, kładąc swe obrazy na skrawku nocnej podróży bezsenności.
Bo dotykiem badając nieśmiałym, wiesz, że wczoraj przeminęło i jutro przemija... Czas przystanie, by odetchnąć, i śmierć się znudzi czekaniem. Dlatego miłość solą ziemi, wodą życia i mocą energii - tu i teraz. Co 'wyrwiesz' życiu z pokorą, po wielokroć powróci. U stóp Twych to, co najcenniejsze, przysiądź i pochyl głowę. Wyciągnięte ku Tobie. Odważ się i żyj.

~ Jasmina