niedziela, 16 marca 2014

I patrząc w oczy...

...



O dniu owym, w którym to ludzkie serca pozbawione lęku spojrzą wysoko w górę, ufność swą ze smutnych jeszcze oczu w niebiańskie złożą dłonie, w milczeniu zasiądą pod listowia szumem, wyczekując wieści, by raz i na zawsze poznać prawdę, by się dowiedzieć...
~ dlaczego ludzie najbardziej pragnący miłości, potrafiący docenić jej piękno, mają do pokonania w życiu najbardziej strome góry?
~ dlaczego im szerzej otwiera się na drugą osobę serce, tym mocniej zamyka ona swoje?
~ co musiałoby się wydarzyć, by osoba darzona miłością pojęła, że oto dane jest jej oglądać w swoim życiu cud spełnienia?
I patrząc w oczy, jeden drugiemu - od żółtego poranka po ciemno czerwony wieczór, nocy granat i muzykę gwiazd - aż do zrozumienia, do przyjęcia, otworzenia ust, co dotąd strachem podszyte, z odwagą wypuszczą w świat słowa utkane - tęsknoty, pragnienia, wspomnienia.
I patrząc w oczy, jeden drugiemu - łzą spłynie smutek sprzed lat, by dotknąć wyschniętej ziemi, by wykiełkować nowym ziarnem nadziei... Pomiędzy kroplami deszczu, pomiędzy klawiszami dźwięku, pomiędzy rzęs zasłonami - w zieleni, w błękicie, w brązie, w czerni kolorze, w wyostrzeniu, w zapatrzeniu, odległości i bliskości.
O nocy owej, gdy głowa na miękkim posłaniu, umęczone podróżą stopy wtulone w ciepło okrycia... a zapach, zapach przywodzi na myśl wszystkie skryte zakamarki marzeń i snów dalekich wymiarów.
W niezrozumieniu chwili podążam wstecz, by odkryć na nowo zapomniane... podkowę ust pochować w ciemnej czeluści ziemi, na nowo przytulić się do niewinności uczuć i spełnić to jedyne, najpiękniejsze.
Lecz teraz, smutkiem wielkim świat swój żegnam... kurczę się w sobie, w embriona pozycji gaszę światło dnia i zapytuję raz jeszcze cieni tańczących - po co to wszystko, ku czemu, jak długo - ostatkiem sił przemierzam, bo choć nienawidzę, to kocham; choć noc, dnia wyczekuję; choć w samotności, wierzę w odmianę; w chorobie ciała, umysłem na najwyższym szczeblu czuwania.

~ Jasmina