wtorek, 24 czerwca 2014

Przez ciemne zasłony...

...



Fot. Magdalena Kącikowska / plfoto.com


Uśmiechać się, gdy usta w podkowę

Ponurej ciemności nić oplotła

Patrzeć, gdy ciemne zasłony

Spowite przez pusty wzrok

W niepamięć puszczając minione chwile

Mówić, gdy okrzyk do lotu bieży

W nadziei, by osiąść na jasnym dnie

Kochać, gdy pustkę niezdolna

Pożegnać klamką…

Pukając tętnem o szczyt.


~ Jasmina (2005')



piątek, 20 czerwca 2014

Za wspólną ścianą wyobraźni...

...

Krokiem nieśmiałym, lekkim podmuchem wiatru, z opuszczonymi w uśmiechu powiekami... Za wspólną ścianą wyobraźni, na wyciągnięcie poplątanych od wrażeń myśli... Pośród listowia zasiadasz, spoglądasz, próbujesz zatrzymać czas... Gładkością palców przemierzasz drogę, a ja tęskniąc wypatruję jej kresu... Wielki ocean skryty pod gęstą zasłoną rzęs, bliskie fale namiętności, daleki horyzont faktu... Na wzniesieniu ramion zostawiam marzenia, pozwalam na chwilę energetycznej zadumy, podziwiam dzieło natury, jedwabnym szlakiem podążam.
Dlaczego właśnie tak... dlaczego Ty, dlaczego ja... Dlaczego teraz, dlaczego tak późno, o całe wieki za późno... Dlaczego tu, dlaczego tak ciemno, dlaczego zimno... Dlaczego nie, dlaczego nigdy... Dlaczego musi tak być i nie być...
Na białym rogalu księżyca zasiadła noc, przygląda się historii dwojga zagubionych w życiu, wędrownych samotników, wtulonych w tęczową aurę swych ciał... w milczeniu, w jednym cichym oddechu, w ciężkiej postaci trudnego rozstania... Po dwóch stronach świata, kreślących mapę nowego wymiaru słów.
A gdyby tak... a może by... kiedyś, wczoraj, dziś... w innej postaci, w innym życiu... A jeśli... - nie! To się nie może udać... Ty wiesz, zawsze wiedziałeś, i z kulą tej świadomości toczyć się będziesz wraz z czasem...
Ziarno obumarło, pozostawione w ciemnym kącie odrzucenia... Podarowane przez białego posłańca nieba, nie odnalazło swojego miejsca na ziemi... Trzymałeś je w swoich dłoniach, nie zrozumiałeś... Czułeś tętniące w nim życie, głębię boskiej miłości, i upuściłeś na ziemię... Nic nie pojąłeś, nie przyjąłeś, przydeptałeś. W ostatnich chwilach swego życia szeroko otwartymi ustami do krzyku się szykowałeś, z bólu skręcony, zapłakałeś... Już wiedziałeś...

~ Jasmina


środa, 18 czerwca 2014

Błękit Ciszy...

...
fot. yoyowall.com

Jestem jak podwodne miasto. To zaledwie małe osiedle, kilka budynków. Część z nich opustoszała wiele lat temu, ściany ich noszą ślady po kulach, po atakach niosących zniszczenie. Część chwieje się w posadach. Służą, bo dach ich nietknięty. Szyby w oknach naruszone, czasem przedostaje się przez nie woda... Robi się wtedy mokro i zimno, i szaro...
Śmiało rzec można, że wiele w tym mieście zabytków, z każdym kolejnym rokiem w większą niepamięć zapadające... nikomu już nie służą. Niechciane, zapomniane, nieodrestaurowane. Nazwy ulic znamienne, jasno wyrażające historię każdej z nich na przełomie czasu...
Gdzieś na końcu jednego z korytarzy tli się jeszcze mała lampka nadziei, jedyna jaka pozostała. Tylko w tym małym kącie znaleźć jeszcze można resztki ciepła... Przy tym małym żarzącym się ognisku nikt już nie chce ogrzać swojej zagubionej duszy... A czas, który jest mi przypisany... nie wiedzieć dlaczego, tak spieszy przed siebie...

Pewnie by nigdy ta moja, osnuta tajemnicą samotności cisza podwodnego świata nie wypłynęła choćby jedną kroplą, gdyby nie poczucie, że... że gdzieś tam, w podświadomości ja rozumiem Ciebie, a Ty mnie...
Dużo by mówić, choć czasem słów brak, by sklecić jedno zdanie. Bo już wiem, że bywają w słowach ukryte przekazy, o których póki co głośno się nie mówi, a jednak z tej samej materii się składają... Utraconego, niespełnionego, wciąż chcącego... szukającego... pragnącego...
Są na tym świecie ludzie, którzy wypatrują wielu rzeczy, by poczuć się szczęśliwymi... zapominając, że tak naprawdę nie od posiadania zależy to uczucie, ale od wewnętrznego świata, który każdy sam buduje... Albo z własnych materiałów, albo z pożyczonych...
A szczęście to... podmuch wiatru, spadający obok liść, delikatność skórki owocu kiwi, zapach koszonej trawy, strumyk płynący środkiem lasu - a nade wszystko obecność drugiego człowieka... Choćby milcząca, ale z takim samym poczuciem szczęścia w sercu... Świadomością, że każda chwila jest jedyna...

~ Jasmina, fr. "www" 2012'


wtorek, 10 czerwca 2014

Zanim...

...


fot. unet.me



Zanim kolor na mym oku zblaknie

Zanim włos ostatni kroplą spadnie

Zanim słońce za górami zaśnie

Zanim płatkiem serce bić przestanie

Zanim myśli moje niezwiązane

Zanim cisza nie obejmie całą

Zanim ciemność nie okryje świtu

Zanim słowem o północy nie zamilknę 

Zanim przepaść w mojej głowie cała

Zanim płótnem ciało me zakryją

Zanim kluczem zamkną me powieki

Zanim kruki nie wydziobią nasion

Zanim kwiatem nie obsypią puchu

Zanim światła blaskiem nie zastawią 

Zanim nie odejdą w dal za morze

Zanim nie wymażą mego śladu

Zanim zniknę dla pamięci innych

- Kochaj mnie…


~ Jasmina, 2012' 




Rzekomo myślący...

...


Człowieku - rzekomo myślący, któryś skrył się za maską codzienności. Spoglądasz na mnie spod obciążonych winą oczu. Dłonie Twe oblepione krwią niewinnych wobec Ciebie uczuć, niegodne by je uścisnęły serdecznie witające.
W swym błędnym zamyśleniu skryłeś się pod osłoną pustych słów, niezdolnych do narodzenia się w czynach prawości. Depczesz zielone dywany, głuchy na ból pomniejszych. Ciężko zwisającymi obrazami rozpaczy Twej własnej duszy przyozdabiasz salony czystości mniemając, że niezauważone będą.
Poniżasz, by czuć się wywyższonym; odrzucasz, by nie być odrzuconym; oskarżasz, by nie być oskarżonym; kłamiesz, by prawda do słowa dojść nie mogła. Niewolniku lepkich macek błędnie obranego wymiaru rzeczywistości, z brudną przepaską na oczach - Ty płaczesz, choć światu sprzedajesz zamglone historie.
Z najwyższych szczebli podróży, w pokorze schyl swą głowę, przyznaj jak mały i biedny jesteś, myśląc o sobie więcej niżeli o innych, że osaczony przez strach przyznać nie potrafisz, iż czynisz to wszystko z poczucia bycia niegodnym miłości drugiego - rzekomo myślącego.

~ Jasmina 



wtorek, 3 czerwca 2014

Niechby prawdą...

...


Niechby ona prawdą, niechby prawdą była
 Ta historia o człowieku, zagubionym w lesie 

Pod żądaniem otwartości od ogółu, w płaszczu kłamstw przemierza życie
Pod postacią ciepła, warstwa lodu spadająca soplem na otwarte serce

W codzienności, dumnie podniesiona głowa; na spotkanie z pustych ścian królestwem
Na zapleczu domu dusz pogromca, a tuż przed nim paź do kolan zgięty

Niechby ona prawdą, niechby prawdą była
Ta historia o człowieku, zagubionym w życiu

Nocą mile przemierzywszy, z kresu drogą niczym magik znika
Z dłonią w dłoni nie dowierza swemu szczęściu, by na nowo rzucić je na wiatr

W codzienności, walcząc o swe wymarzone 'dwoje' - puszcza z rąk z nawiązką koguciego głupstwa
Nocą zaplątaniem ud tęsknoty, by za dnia co sił dogonić wolność niepewności uczuć

Niechby ona prawdą, niechby prawdą była
Lecz co raz, z łoskotem maski spadającej - zgon złudzenia.


~ Jasmina