czwartek, 29 sierpnia 2013

O miłości... czymże nie jesteś... ~ Edward Stachura

...


Czym nie jest miłość?



Miłość nie jest idealna, platoniczna, tragiczna, ślepa, szalona, boska, przyjacielska, rodzicielska, synowska, braterska, małżeńska. Miłość nie jest afektem, emocją, sentymentem. Miłość nie jest brutalnym, ani jakimkolwiek posiadaniem. Miłość nie jest wulgarną ani wyszukaną przyjemnością. Miłość nie jest czymś, czym można handlować.

Miłości nie można sobie zaskarbić ani jej tanio lub drogo, za bajońską sumę kupić, nabyć na własność i zamknąć pod kluczem. Miłość nie jest czyjaś. Miłość nie nakłada obrączki i nie ściąga obrączki. Miłość nie poślubia ani się nie rozwodzi. Miłość nie włóczy się po sądach. Miłość się nie procesuje. Miłość nie przysięga i nie krzywoprzysięga. Miłość nie potrzebuje zapewnień o lojalności, wierności, wzajemności. Miłość nie potrzebuje wdzięczności. Miłość nie dzieli się na osobową i bezosobową. Miłość nie jest rozdarciem pomiędzy jednym a drugim ani pomiędzy jednym a wszystkim.

Miłość nie jest wyborem. Miłość nie jest powtarzaniem. Miłość nie jest nawykiem. Miłość nie jest pamięcią, wspomnieniem, marzeniem. Miłość nie jest fotografią, wizerunkiem, obrazem, rzeźbą, płaskorzeźbą, żadnym przedstawieniem plastycznym. Miłość nie jest myślą. Miłość nie jest świadomością miłości. Miłość nie jest wyznaniem miłości. Miłość nie jest opisem miłości. 

Miłość nie jest zaprzeczeniem seksu. Miłość nie jest zaprzeczeniem niewinności. Miłość nie jest pożądliwością, lubieżnością. Miłość nie jest wstrzemięźliwością, umartwianiem się, ascezą. Miłość nie jest nakazem, rozkazem, zakazem. Miłość nie jest skutkiem przyczyny ani przyczyną skutku. Miłość nie jest zawiścią, zazdrością, mściwością. Miłość nie jest cierpieniem. Miłość nie jest przede wszystkim słowem. Żadnym słowem. Ani tym co na pseudopoczątku, ani tym, co tutaj. Gdyby miłość była słowem, zostałaby zaduszona pod lawiną znaczeń, interpretacji, spekulacji, kombinacji, które - na to słowo zwalają się. Tak właśnie zduszone, zdławione, zmiażdżone jest słowo miłość.

fot. James Houston
4photo.org.ua



W świecie słów słowo miłość nie znaczy nic. Mówiąc inaczej, znaczy to, co komu podoba się, co kto chce, co komu ślina na język. W świecie słów, czyli w świecie ludzi-słów słowo miłość ocieka pożądaniem, chciwością tych, co chcą.

Ale miłość, rzecz jasna, nie jest słowem.

Miłość jest spontanicznym, bezinteresownym czynieniem miłości, tak, jak słońce jest spontanicznym, bezinteresownym promieniowaniem słoneczności. Słońce jest słońcem w świecie heliosowym, miłość jest słońcem w świecie księżycowym. Słońce jest słońcem w świecie jasności, miłość jest słońcem w świecie ciemności.

~ Edward Stachura 




czwartek, 22 sierpnia 2013

Nie, nie zasłaniaj okien...

...
Lękam się, aby drżenie moich rąk nie wybudziło Cię ze snu, stukot zaś serca mojego nie zagłuszył otulającej nas ciszy, by nic nie zburzyło przepływającej pomiędzy nami energii.

Zakrzywienie nad kropką zawieszone, co noc i bladym świtem ku nowemu. Dotykam Twojej dłoni, lekko jak wiatr po łanach zboża, z których pokarm dla ciała i zmysłów. Ciepło, zatrzymać chcę jak najdłużej, choć czas nieubłagany. Zostań proszę, nie odchodź. 

Nie, nie zasłaniaj okien... niech światło dnia oświetla nam nasze myśli, w spojrzeniu otulone milczeniem. W zamyśleniu spoglądamy w głąb siebie, starając się poukładać rozrzucone na wszystkie strony emocje. Opuszkami palców lewej dłoni wciąż czujemy chłodny powiew przeszłości, palcami dłoni prawej usilnie pragnąc dotknąć tego, co przed nami. Twarzą jednak na wprost temu, co tu i teraz.

Zamknij drzwi i usiądź... pozwól by niepokoje dnia choć na chwilę porwał wiatr. Lecz nie, nie zasłaniaj okien... niech światło nocy opromienia Twoją twarz. Pozwól by czułość spływająca na Ciebie falą wyciszenia, przymknęła łagodnie powieki. Daleko za siebie odrzuć niezgłębione dotąd tajemnice świata, pytania bez odpowiedzi odłóż na półkę wyczekiwania, nie przyspieszaj dróg, które własnym czasem podążają.

Delikatne skrzydła miłości przysiadają na Twoim ramieniu, boisz się by jej nie spłoszyć. Lecz jeśli naprawdę za nią tęsknisz, jeśli sercem całym jej pragniesz - choćbyś z lęku przed jej utratą uczynił krok ku przepaści, ona wzniesie się na nowo i podąży za Tobą... Dzień za dniem, noc za nocą - wyczekiwać będzie zaufania... Lecz nie, nie zasłaniaj okien... Każdy ma prawo do łez... do bycia kruchym.

Pozwól, że w ramionach swych zamknę marzenia z dzieciństwa, ogrzeję je swym ciepłem, podleję wiarą i dodam aromat nadziei, a Ty - kiedy ujrzysz pierwsze oznaki wzrostu, szeptem wybudzisz mnie ze snu, który chroni przed utratą sił, i z uśmiechem na ustach wskażesz spełnione, wspólne, na zawsze przyrzeczone, NASZE.



~ Jasmina


wtorek, 20 sierpnia 2013

On nie jest z Marsa, Ona nie jest z Wenus

...
Mars
"Każdy z nas ma w sobie dwa przeciwstawne, ale uzupełniające się aspekty osobowości: męski - racjonalny i kobiecy - uczuciowy. W pewnym momencie ludzie zaczęli poprawiać naturę. Stworzono więc stereotypy idealnych przedstawicieli każdej z płci i ustalono, że wszelkie odstępstwa od wyimaginowanych wzorców są nieprawidłowe. 
Świat i ludzie zostali podzieleni na dwa, nie mające ze sobą nic wspólnego obszary - kobiety starały się być jak najbardziej kobiece, panowie skupili się na naśladowaniu wzorca stuprocentowego mężczyzny. Naturalne różnice w psychice obydwu płci zostały poprzez przestrzeganie obowiązujących stereotypów pogłębione i wykoślawione." 


"Kobiecość i męskość to dwie różne, ale uzupełniające się kategorie, umożliwiające całościowe objęcie wszystkich aspektów życia. Męskość pozwala zrozumieć i skutecznie działać w świecie fizycznym, a racjonalność, siła i umiejętność logicznego myślenia ułatwiają bezpośrednie rozwiązywanie problemów dnia codziennego. Kobiecość, utożsamiana z emocjonalną, irracjonalną stroną naszej osobowości, umożliwia poznanie, zrozumienie i wykorzystanie bogactwa świata uczuć - aspektu niewidzialnego, ale przecież mającego równie ważne znaczenie w poznawaniu rzeczywistości materialnej. Choć mogłoby się wydawać, że są to dwa odrębne obszary życia, w rzeczywistości przenikają się one nawzajem; życie pobudza i wyzwala w nas emocje, a uczucia zachęcają do walki, osiągnięć i w jakimś sensie wskazują drogę."

"Tak naprawdę męskość i kobiecość to dwa uzupełniające się i nierozdzielne aspekty życia, dwie części ludzkiej osobowości i dwa sposoby odbioru rzeczywistości, funkcjonujące poprawnie tylko razem, zarówno w świecie zewnętrznym, jak i w obrębie ludzkiego ciała. Pozbawiony uczuciowości, czysto racjonalny sposób postrzegania świata prowadzi często do cynizmu, bezkompromisowości i wybierania rozwiązań istotnych tylko z punktu widzenia znanych i rozumianych w danej chwili argumentów. Z kolei skupianie się wyłącznie na uczuciowości i nieuwzględnianie potęgi rozumu może prowadzić do łatwowierności, popadania w stan odrealnienia oraz negatywnie wpływać na rozwój i postęp w świecie zewnętrznym. Jednak jednym z najgorszych skutków oddzielenia kobiecości i męskości jest jego wpływ na umiejętność kochania i szczęście każdej jednostki. Pozbawiony kawałka swojej autentycznej, dwupłciowej osobowości człowiek płaci za to bolesnym uczuciem pustki oraz brakiem wewnętrznej harmonii. W wymiarze społecznym płacimy za to my wszyscy, a efekt widać w ogólnym cierpieniu emocjonalnym ludzi, nieumiejętności przeżywania głębokiej miłości i coraz częstszych niepowodzeniach związków uczuciowych."


Wenus
"W przeciwieństwie do tego, czego nauczyła nas nasza kultura, męskość i kobiecość są w każdym z nas i te dwa przeciwstawne, ale uzupełniające się obszary tworzą pełną, ludzką osobowość. Każdy człowiek ma w sobie cechy kobiece i męskie, a tłumienie ich w celu sprostania płciowym stereotypom skutkuje wewnętrznym konfliktem, którego zewnętrznym przejawem jest damsko-męska wojna. Kobiecość i męskość nie jest więc czymś, co można osiągnąć i do czego powinno się dążyć, lecz są to dwa istniejące w nas pierwiastki, których wzajemną proporcję ustala za nas natura. Jesteśmy jednocześnie racjonalni i uczuciowi. logiczni i intuicyjni, silni i delikatni; jesteśmy kobietami i mężczyznami, ale przede wszystkim jesteśmy ludźmi."


"Choć pragnienie kochania i bycia kochanym jest naturalną potrzebą każdego człowieka i wydawałoby się, że w dziedzinie tej powinna wystarczać nam intuicja i instynkt, społeczeństwo - ostrzegając przed popełnieniem ewentualnych błędów - nieustannie tworzy recepty i wzorce idealnej miłości. (...) Miłość romantyczna przeszła w zasadzie do historii, a jej miejsce zajęła miłosna strategia, oparta na przekonaniu, że uczucia dadzą się w pełni kontrolować. Powszechna racjonalizacja życia i związana z nią chęć definiowania i systematyzowania wszystkich jego obszarów sprawiła, że również miłosne związki zaczęły być traktowane w sposób schematyczny i stały się jednym z elementów życiowego "biznesplanu". (...) Ponieważ powszechnie uważa się, że powodzenie związków uczuciowych jest przewidywalne i przez odpowiednie starania również w tej dziedzinie życia można osiągnąć pełny sukces, miłosne cierpienie nie tylko utraciło zabarwienie szlachetności, ale stało się synonimem mięczaka, nieudacznika, życiowej ofiary czy sentymentalnego studenciny. Uczuciowe niepowodzenie i związany z tym ból uważa się wręcz za rodzaj jakiejś życiowej słabości lub wstydliwej przypadłości, dotykającej jedynie oderwanych od rzeczywistości romantyków."

"Ponieważ miłość jest w jakimś sensie nieuchronnie związana z możliwością ewentualnego odtrącenia i związanego z tym cierpienia, a uczucia te są w naszej kulturze sukcesu obarczone piętnem destrukcyjnego wstydu, boimy się zaangażowania i jednocześnie tak bardzo za nim tęsknimy. Pragnienie kochania i bycia kochanym ograniczone przez lęk przed miłosnym rozczarowaniem powoduje, że ulegamy proponowanym nam receptom na pozbawioną przykrych niespodzianek, zracjonalizowaną miłość."


"Potrzeba bycia kochanym, jeśli jest dominująca i unieszczęśliwiająca, jest zawsze cechą ludzi niespełnionych, ich emocjonalnej niedojrzałości, braku harmonii i dziur w osobowości. W odróżnieniu od niej, prawdziwa miłość jest tkwiącą głęboko w każdym człowieku siłą, przejawiającą się w potrzebie dawania. Troska o dobro i szczęście drugiego człowieka, poszanowanie dla jego odmienności, wspieranie go w rozwoju jego własnej indywidualności - są jej najważniejszymi przejawami. (...) Miłość rodzi się z potrzeby dzielenia się swoim szczęściem, ciepłem, bliskością i wzajemną fascynacją. Uczucie to umożliwia ogromny rozwój emocjonalny i duchowy poprzez kontakt z drugim, pełnym, ale przecież innym człowiekiem. Wkraczając w taki związek wejdziemy tym samym na zupełnie nowy teren i odkryjemy, że uczucia między kobietą i mężczyzną mogą być tak głębokie, jak głębokie są w naszych najśmielszych marzeniach."


Fragmenty zaczerpnięte z niezwykłej książki Eweliny Sochy "On nie jest z Marsa, Ona nie jest z Wenus"







sobota, 10 sierpnia 2013

Najtrudniejsza lekcja życia...

...
artfile.ru

"Miłość to nie staw, w którym można zawsze znaleźć swoje odbicie. Miłość ma przypływy i odpływy. Ma też swoje rozbite okręty, zatopione miasta, ośmiornice i skrzynie złota i pereł. Ale perły leżą głęboko." ~ Erich Maria Remarque

Miłość - za jej sprawą przychodzimy na świat, towarzyszy nam od samego początku istnienia aż po jego kres. Jest siłą motywującą do działania, sprawia, że życie nabiera barw i sensu. Potrafi również doprowadzić na kres wytrzymałości psychicznej, przeobrazić się w moc niszczenia tego, co piękne i wartościowe. Wzbudza w człowieku najsubtelniejsze uczucia, a zaraz potem rzuca w wir niezrozumiałych odruchów zazdrości, zawiści, nienawiści. Im silniejsze uczucie miłości, tym większe obawy i lęk przed jej utratą i odrzuceniem. Wzajemna troska, zrozumienie, szacunek, wymiana myśli, cierpliwość i mądrość - to tylko niektóre z elementów składających się na dojrzałą miłość. 

"Miłość nie jest całkowicie gotowa. Ona się staje. Nie jest solidnym zakotwiczeniem w porcie szczęścia, ale podniesieniem kotwicy i kursem na pełne morze w czasie łagodnej bryzy czy burzy. Nie jest triumfalnym TAK, wielkim punktem finalnym w muzyce pośród śmiechów i braw, ale jest mnóstwem TAK, które wypełniają życie, pośród mnóstwa NIE, które skreśla się po drodze." ~ Michel Quoist

Wielu o niej marzy, często przez długie i ciężkie lata... niewielu zaś po jej odnalezieniu, potrafi docenić jej piękno i obecność w swoim życiu. Po wstępnej 'fazie' emocji, jedni wybierają pewność siebie i przyzwyczajenie, drudzy stawiają na wspólne budowanie przyszłości i cieszą się każdą chwilą u jej boku. 

"Miłość jest życiem, jego największą wartością. To właśnie w niej rozkwitają wiersze, czyny i wszystko inne. Miłość jest sercem całości. Kiedy serce stanie, umiera wszystko inne, wszystko staje się zbędne, bezużyteczne..." ~ Włodzimierz Majakowski

Dla jednych jest ona tylko dodatkiem, dla innych sensem istnienia. Bo to dzięki miłości i szczeremu odczuwaniu, jesteśmy w stanie zmieniać siebie na lepsze, a co za tym idzie - przywracać harmonię w naturze, - w nadziei, w którą obute są nasze stopy.

"Miłość jest sztuką. Jeśli chcesz nauczyć się kochać, musisz postępować w taki sam sposób jak wówczas, gdy chcesz się nauczyć jakiejkolwiek innej sztuki: opanować jej teorię i praktykę." ~ Erich Fromm 

Bo kochać - to nie tylko o tym mówić, ale całym sobą, każdą najmniejszą cząstką, słowa przemieniać w czyny. Nie karmić złudzeniami, nie bawić się uczuciami, nie igrać z wrażliwością człowieka, nie narażać na utratę sensu dalszego istnienia w tym już wystarczająco trudnym świecie; lecz pochwycić za dłoń, przyjąć do swego serca i strzec już na zawsze tego najmniejszego państwa świata, jakim jest świat dwojga oddanych sobie ludzi...

~Jasmina



czwartek, 8 sierpnia 2013

Gdyby tylko można było...

...

W życiu każdego człowieka, przynajmniej raz przewija się przez głowę myśl,  że byłoby dobrze mieć możliwość cofnięcia się w czasie… Nikt nie jest doskonały, każdy popełnia błędy, w związku z tym chciałoby się powrócić do momentu, w którym padły nieodpowiednie słowa, w którym kogoś skrzywdzono, a może też nie wykorzystano danej nam szansy… Wielu z nas szuka też odpowiedzi, które kryje przeszłość. 

Dziś podzielę się z Wami małym fragmentem mojej - dotąd jeszcze nieopublikowanej - książki "Hipotensja zdarzeń", znana niektórym również pod tytułem "On The Edge Of Life". Wierzę, że pewnego dnia ujrzy ona światło dzienne w całej pełni... ~ Jasmina




(...) Nie wyobrażałem sobie, jak można było tęsknić za kimś takim, jak ja. Byłem nudny, wciąż tylko klepałem o przyszłości i niebezpieczeństwach. Byłem skrajnie przejęty losem ludzkości i życiem kolejnych pokoleń. Poza tym nie należałem do przystojniaków, nie tropiłem zmian zachodzących w modzie. Niewiele mówiłem, czasem w ogóle. W szkole omijano mnie wielkim łukiem, z góry zakładając, że nie ma o czym ze mną rozmawiać. Po kątach mówiono o mnie kujon, geniusz. Owszem, okupowałem nieraz bibliotekę, kochałem książki, ale to była forma ucieczki od otaczającej mnie obojętności wobec świata zewnętrznego. Biblioteka była moim drugim domem, choć tak samo pustym jak mój własny. Zazdroszczono mi posiadania własnego kąta, ale nikt nie dostrzegał, że ten kąt jest dla mnie utrapieniem, pomieszczeniem do wylewania łez, do siedzenia w ciemnościach i przyglądania się rozgwieżdżonemu niebu, które potrafiło uspokajać roztrzepotane serce tęskniące za bliskim przyjacielem, jakim był mój ojciec. 

Do teraz w pokoju, w którym pracował i wypoczywał, leżą jego rzeczy. Marynarka przewieszona przez skórzany fotel, fajka oparta o kryształową popielnicę, książka otwarta na stronie, którą jako ostatnią w życiu przeglądał. Nie potrafiłem tego zmienić. Dzięki temu czułem się tak, jakbym oczekiwał jego powrotu. Przy drzwiach stały jego domowe buty, parasol na wypadek deszczowej aury, kluczyki do ulubionego auta, o które dbał jak o najcenniejszy skarb polerując karoserię i czyszcząc skórzane obicia na siedzeniach. Nigdy nie potrafiłem pogodzić się z tym, co się stało. Nie potrafiłem i przypuszczałem, że to się nigdy nie zmieni. Musiałbym być zdrowo stuknięty myśląc, że śmierć jest czymś naturalnym, szczególnie tak brutalna śmierć. Nigdy nie pogodzę się z przemijaniem życia. I choć dawno już utraciłem jego sens i wiarę, że to, co się dzieje pod słońcem ma jakieś większe znaczenie, gdzieś tam, w środku swojego serca czuję, że to nie tak miało wszystko wyglądać, że człowiek miał żyć inaczej, dłużej. 

Śmierć wciąż rozdziela rodziny, sprawia, że serca osamotnionych ludzi pękają i już nic nie jest takie jak wcześniej. Już nie ma tego uśmiechu, który pojawiał się na widok maleństwa bawiącego się w piaskownicy, na widok ukochanej osoby niosącej naręcze pięknych kwiatów dla wybranki swego życia. Już nic nie może być takie samo, kiedy wracam do domu, a w kuchni nie zastaję matki piekącej moje ulubione ciasto z owocami, już nigdy nie poczuję woni jej eleganckich perfum „Nu”, którymi otulała się wychodząc z ojcem na kolację do wykwintnej restauracji, nie usłyszę ich zabawnego śmiechu, kiedy czuli się naprawdę spełnieni tym, co robili. Tylko w łazience stały ich przybory, kosmetyki, wisiały miękkie szlafroki. Służyło to mojemu mylnemu poczuciu, że nie jestem sam w tym wielkim domu, którego tak mi niektórzy zazdrościli. Mówili, że mam fajnie, bo nie muszę pracować, bo nie muszę martwić się o swoją przyszłość, a ja... ja chętnie zaharowywałbym się do żywej krwi, bylebym tylko po powrocie do domu mógł zastać tych, których kochałem ponad wszelkie dobra, jakimi mnie obdarowywano. Miałem wszystko, to fakt. Teraz też mam wiele, choć tak naprawdę nie mam nic.

***

Owszem, nieraz próbowałem oczyścić umysł z przeszłości. Tej złej, czasem też z tej dobrej. Wiedziałem że muszę, ale nie potrafiłem. Nikt inny mi też nie poradził, jak to zrobić. To nie to samo co zmycie z okien plam po deszczu i pyłkach z kwitnących wiosną drzew, tu nie chodziło o nałożenie wyżerającego rdzę preparatu do metali i wypolerowanie powierzchni miękką ściereczką – w grę wchodziły naprawdę grube tematy. Tematy często na tyle płodne w swym podstępnym działaniu, że mające szansę przetrwać długie lata aż po sam kres będącego w psychicznych opałach nieszczęśnika. Czasem stojąc przed białą połacią ściany wpatrywałem się w jej nierówności, maleńkie szczelinki wyżłobione przez szybko uciekający czas i niewielkie, prawie niezauważalne na pierwszy rzut oka przebarwienia. Nie wiem o czym wtedy myślałem. Może to był jedyny sposób na wyłączenie się z obiegu, szansa na posprzątanie choć jednej półki w zagraconym przez doświadczenia mózgu.

 - Zbyt wiele rzeczy się lekceważy – odpowiedziałem krótko – może dlatego nie skupiam się na żadnym konkretnym celu, do którego miałbym dążyć. Kiedyś miałem plany, ambicje – ale one zniknęły, rozumiesz? Kiedy ma się parę lat, to wydaje się że życie może trwać w nieskończoność. Nie przyjmujemy do świadomości wielu istotnych faktów, bronimy się przed nimi na wszelkie możliwe sposoby. Wynajdujemy sobie czasochłonne hobby, zajmujemy umysł niekończącymi się zakupami, planami, marzeniami. Po osiągnięciu progu dojrzałości, kiedy to możliwości stają przed nami otworem – zaczynamy rozmyślać. Zewsząd spływają na nasze barki trudne do udźwignięcia tematy. To one blokują nasze cele. Mając rodziców myśli się inaczej, a kiedy oni odchodzą, wszystko traci sens. Wszystko. (...)

~ Jasmina